Wrzesień:
22 letni gaźnikowiec, kupiony za 1050 zł od Mirka - handlarza, swoją pierwszą podróż odbył na trasie Gliwice(gdzie został kupiony) - Opole, pomimo obaw dojechał. Na drugi dzień przyszedł czas na serwis i ... no właśnie, olej nie był wymieniany przez kilkadziesiąt tys km, był tak gęsty i usyfiony, że miał problem wypłynąć z miski olejowej. Po dwukrotnej wymianie oleju z filtrem i przepłukaniu silnika 3 razy mieszanką olejów hydraulicznych i Bóg wie jakich jeszcze kilka ostatnich kuni mechanicznych, które jeszcze zostały pod maską troszkę odżyło. Przyszedł czas zajrzeć pod auto - no tak, podłużnice zjedzone, podłoga zjadana z każdej strony przez Rudą, progów nie ma, ale kto by się tym przejmował - trochę pianki, szpachli i autosmaru - efekt ... no cóż - może i jako tako, ale tanio !

Chciałem zrobić pomiar ilości dB w kabinie, ale stwierdziłem, że i tak nie ma to sensu, bo urządzenie mierzy tylko do 120, a dla Peugeota to za mało.

Marzec - zima odchodzi, by przywitać wiosnę, auto o dziwo przetrwało lodową panią bez większych problemów. Palił na strzała przy -15, pomijam fakt, że po chwili gasł, bo żałowałem mu ssania, gdyż potrafił zdoić 7,5 litra przy płynnej jeździe po krajówkach. No ale lepsze to niż autobus.

Sukces - spalanie 6,5 litra, co prawda w trasie wyprzedzał mnie nawet stary autosan H9, bo żałowałem Francuzowi bezołowiowej, ledwo muskając gaz, ale jak w portfelu bida a na obiad jesc co ni ma.