W międzyczasie zapada decyzja o wyprawie fiatem do Stambułu.
Jeszcze parę miesięcy temu nie byłoby to możliwe, ale fiat przez wakacje daje się poznać jako całkiem sprawne autko (oprócz takich drobnostek jak grzejące się hamulce etc.)

4 Września ruszamy więc do Turcji - do przejechania parę tysięcy kilometrów. Przez te kilometry psuje się klakson (na starcie), hamulce (prawy przedni klocek rozlatuje się i mało nie lądujemy na naczepie tira) hamulce (tylne klocki nie chcą za nic puścić tarczy więc z powodu ciepła rozlatują się w pył - wkręcamy śrubę w sekcję pompy i mamy tylko przednie hamulce) łożyska tylnych kół (awaria spowodowana grzaniem się tylnych hamulcy) Podpora wału (awaria również spowodowana pośrednio tylnymi hamulcami) i parę innych drobnostek a wszystko to bo kolega z katowic nie miał czasu wymienić mi pompy hamulcowej - szkoda, bo przejechalibyśmy całą wyprawę niemalże bezawaryjnie

Oprócz poznawania fiata poznajemy rejony, o których do tej pory nie mieliśmy większego pojęcia - Rumunia, Bułgaria, Turcja - ta ostatnia robi na nas wielkie wrażenie (szczególnie Stambuł - kilkanaście milionów mieszkańców).

Powrót już szybko, przez dwa dni przejeżdżam starym fiatem, który miał zostać celem na poligonie, około 2000km i ląduję w Katowicach.