Jak już się chwaliłem, mój syn został posiadaczem prawa jazdy . Dbając o komfort psychiczny mej latorośli za kierownicą, postanowiłem oba moje autka oblepić dużymi, zielonymi liśćmi.
Oczywiście, nadal głównym użytkownikiem Subaru i Suzuki jestem ja -kierowca z ponad 35. stażem. Jeżdżę tak, jak zawsze, to znaczy jak jeździłem przed naklejeniem zielonych listków. Ja jeżdżę tak, jak zawsze, ale reakcje niektórych kierowców na widok zielonego liścia są zdumiewające. Otóż zauważyłem, że wielu kierowców – głównie autobusów miejskich, taksówkarzy i – niestety – pań, czuje nieodpartą pokusę pouczania kierowcy z zielonym listkiem, błyskania światłami, używania sygnału etc. A kiedy taki zielony listek jeszcze jedzie z dużą pewnością, a nie daj boże wyprzedza, to niektórzy wpadają w furię.
Ja oczywiście zachowuję duży spokój i uśmiecham się pod nosem, ale tak sobie myślę, że młody, niedoświadczony kierowca może w takiej sytuacji zdenerwować się, zbytnio się przejąć palant…. (czytaj innymi kierowcami) i popełnić zupełnie niepotrzebny błąd.
Zielony listek to jest prośba o wyrozumiałość – nie prośba o pouczanie.
Warto, by inni kierowcy to zrozumieli.

Bodajże od 2016 roku zielony listek ma być wymagany od świeżych kierowców. Jeżeli do tego czasu nie będzie jakiejś kampanii edukacyjnej, która zmieni podejście niektórych kierowców do tego znaczka, to efekt może być odwrotny od zamierzonego. Zamiast poprawić bezpieczeństwo na drodze, pogorszy je.

Panie i Panowie, więcej tolerancji dla zielonych liści!