Witam.
W dniu dzisiejszym wybraliśmy się z cała rodzinką na wycieczkę do Szpindlerowego Młynu do Czech.
Niestety tuż przed docelowym miejscem na trasie podczas jazdy rozległ się mały trzask, jakby jakaś gałązka uderzyła w prawe koło i przez jakieś 100 metrów chrobotało coś w kole i nagle prawdopodobnie pękł pasek i zapewne trzasneła rolka, w aucie nagle zapaliła sie czerwona kontrolka akumulatora, odcieło zasilanie, kierownica straciła wspomaganie i mega szybko zagotowała się ciecz chłodząca co oznajmiła "miła piszcząca" czerwona lampka na desce.
Nastąpił nagły postój i chłodzenie silnika.
Musieliśmy zawrócić i wracać do Jeleniej Góry na raty robiąc postoje chłodzące silnik trwające ok 40-60 minut, marszrutę wyznaczała nam kontrolka cieczy.
Oczywiście tryb powrotu był iście awaryjny bez świateł, radia , na niskich obrotach silnika i szczęśliwie od Jakuszyc były głównie same zjazdy to i można było jechać na luzie. W takim trybie udało nam się wieczorem zajechać pod warsztat znajomego mechanika, jednak na ostatnim skrzyżowaniu akumulator wyzionął ducha, wariując włączając wszystkie kierunkowskazy, nagle wyskoczyły wszystkie kontrolki abs eps itp. i auto stanęło, przez bramę musieliśmy pchać gada.
Cała diagnozę poznamy na dniach więc bedzie można powiedzieć jakie sa straty, mam nadzieję, że tylko to co myślę.
Jeśli ktoś ma wiedzę w jakich kosztach może się to zamknąc to proszę o wypowiedzi.
Troche teraz pluje sobie w brodę, bo powinienem od razu po sprowadzeniu autka wymienić ten pasek... cholera.
Będę informował na bieżąco co i jak.
Pozdrawiam