Za kilkadziesiąt kilometrów Czinkłaczętowi (tak to się pisze?) stuknie 1000 km, po wyrwaniu z letargu. Czas na podsumowanie.

So far, so good, jak mawiają Anglosasi. Auto jest żwawe, pali niewiele i jest mega skrętne. Zmęczyły się niestety amortyzatory przednie. Poza tym usterek nie stwierdzono. Olej w normie, płyn chłodniczy też. Płyny te zresztą, zostaną profilaktycznie wymienione przy okazji najbliższej wizyty u kolegi. Po takim przebiegu mogą zawierać trochę popłuczyn, na usunięciu których mi zależało. Hamulce dotarły się. Przy najbliższej ciepłej pogodzie wypiorę w aucie środek, teraz jeżdżę jeszcze z zapasami ośmioletniego kurzu

Zakupiłem już przednie błotniki (trafiły się akurat dwa nowe za cenę jednego). Byłem u blacharza na wycenie robocizny za wymianę przedniego pasa wraz z błotnikiem. Podał bardzo przyjazną kwotę, więc niedługo autko pojedzie do niego na kurację wzmacniającą! Pozostał jeszcze tylko zakup wspomnianego pasa. W następnej kolejności amortyzatory i tylny tłumik. W planach jest pochodzący od Fiata 125p, CC900 zyskuje dzięki niemu przyjemny dźwięk.

Jak na razie wychodzi na to, że była to dobra Inwestycja... Do zobaczenia na trasie!