Po przygodach z uszczelnieniem układu samopoziomującego, czekały mnie dwa lata spokojnej jazdy z tym wynalazkiem. Przykład do auta wsiada 5 osób, do bagażnika sporo bagaży...auto naturalnie "siada". Po zapaleniu silnika po chwili idzie do góry, do swojego normalnego poziomu...miny ludzi stojących z boku auta..bezcenne. Ale nic nie trwa wiecznie, przy ok 330 tyś. km auto zrobiło się dziwnie miękkie. Po dziurach jeździ jak statek na wzburzonym morzu...tyłem buja. Sprawdzam cały układ: płyn jest, zero wycieków, po załadowaniu auto się podnosi...czyli układ działa. Próbuję go odpowietrzyć, ale to nie pomaga. Po wnikliwej lekturze internetowych forów, rozmów z mechanikami specjalizującymi się w Mercedesach...wiem ,że nic nie wiem. Większość jest zdania,że nie jest to usterka "gruszek", bo wtedy auto robi się twarde jak wóz drabiniasty, a mój wręcz przeciwnie. Widać to zwłaszcza przy przejeżdżaniu przez progi spowalniające..auto 3-4 razy buja się po przekroczeniu tego progu.Przy kołach są jeszcze siłowniki,które potrafią się zepsuć. Zwykle wtedy ciekną, ale moje były suchutkie - to wykluczyłem je z wymiany. Na ryzyko zmieniam akumulatory ciśnienia, zwane gruszkami. Znalezienie warsztatu ,który by się tego podjął też stanowiło problem. W końcu się udało, kupiłem "gruszki" Febi, 2 litry specjalnego oleju i pojechałem na wymianę. Przy odbiorze mechanik pokazał mi te stare akumulatory...w obu była zapadnięta gumowa membrana.Po wymianie auto płynie po drogach, zachowując dużą stabilność. Na progu zwalniającym mam jedno bujnięcie.
Czyli wniosek jak Mercedes 124 staje się bardzo miękki i buja nim jakby amortyzatory nie istniały, to do wymiany są akumulatory ciśnienia zwane "gruszkami".