no i kupiłem w ciemną noc pierwsze w życiu mitsubishi colt , 1,6 automat , o tym aucie wiedziałem tyle co balecie mongolskim, dobrze ze zakup był o zmierzchu późnym wieczorem , autko stoi , czeka właściciel brrr , zimno, ciemno , kilka posesji prędzej widać worki powodziowe - wesoło się zaczyna ciemności zakryły niedoskonałości pierwsze w życiu metry automatem za kierownicą i pierwsza wpadka , prawa noga na gazie a lewa na hamulcu , udało się hamulce brzytwa - jest ok - działają , gdybym jechał troszkę prędzej wypadłbym razem z przednią szybą , wskaźnik paliwa - poniżej głębokiego zera - do najbliższej stacji 9 km właściciel się szarpną przed moim przybyciem wlał do baku cale dwa litry - vov jak dużo jedziemy , światła nawet działają są i kierunki , nie jest źle do stacji tylko kilka kilometrów jadę, jadę, jadę i nagle auto zwalnia-silnik się zaczyna dusić - przytykać ( perspektywa pchania - nie ma co ) , ufffffff udało się na oparach i chyba wspomnieniach po paliwie doczłapaliśmy się na stację hurraa dotychczasowy właściciel miał zalać aż 5 litrów , a wlał za 2 dychy - jaja jak berety , dolał do całych 5 hura , wskazówka delikatnie drgnęła nie jest źle , wracamy , drive i but, ze zdziwieniem patrze jak droga umyka , gdyby po drodze stały "miski" chyba bym oddał wszystkie punkty całe 24 , skrzynia nie szarpie, cichutko i delikatnie zmienia przełożenia odśpiewując w myśli "u twych drzwi stoję Panie ..... " zwalniam , nasze kręte i dziurawe drogi nie nadają się na ponad 2 paczki na szafie , - nie jest źle , wracamy , umowa , kasa i hajda wracam , kumpel ( dziękuję jemu za to serdecznie ) dzięki któremu dotarłem po źrebaka jedzie za mną , nie jest źle szybciutko opanowałem lewą nogę , fajowsko , nie trzeba wachlować biegami , cud, miód, ultramaryna jeszcze gdyby działała lewa przednia szyba to była-by pełnia szczęścia , przejechałem 120 km po placach budowy , mijanki, światła, progi , dziury itd i dojechałem ufffff, cały i w jednym kawałku , wozidełko na podwórku koniec dnia