Z Białowieży po spędzeniu tam trzech dni ruszyliśmy nad Wigry, tankując na Orlenie w Hajnówce po raz pierwszy od wyjazdu. Spalanie - 5,12 l/100km rewelka. W Augustowie na Orlenie Duster został umyty z puszczańskiego błota bo wyglądał strasznie (patrz cz.1). Celem była wieś na płd. brzegu Wigier - Bryzgiel. Obejrzeliśmy kilka propozycji kwater ale wszystkie wolne były do bani a reszta zajęte lub bardzo drogo. Ruszyliśmy na wschód i bardzo malowniczą drogą gruntową lasem przez Wigierski Park Narodowy. Dotarliśmy do cypla na wschodnim brzegu jeziora o nazwie Rosochaty Róg i wsi Czerwony Folwark - tam się zatrzymaliśmy. Ogromny dom miał swój pomost i własne środki pływające, które były jednak w kiepskim stanie technicznym. W domu super warunki (salon, kuchnia) do wspólnego użytku jednak małe pokoje sypialne. Cena 40zł/os. była jednak jak na te warunki całkiem dobra. Jednak nas odstraszał ogromny wilczur, który co chwile się zrywał a mój jamnik nie przepuści żadnemu wilczurowi (potencjalny samobójca z niego). Ten ciągły stres aby jamnik nie zagryzł wilczura spowodował, że następnego dnia ruszyliśmy dalej, po drodze zwiedzając kościół i zespół klasztorny w Wigrach. Ruszyliśmy na Mazury i przez Giżycko dotarliśmy do Gierłoża pod Kętrzynem, gdzie zwiedzaliśmy betonowe ruiny kwatery dowodzenia Hitlera zwanej ,,Wilczy Szaniec". Polecam, jest to naprawdę warte zobaczenia. Trasa zwiedzania ma 3,5km i biegnie pomiędzy wysadzonymi bunkrami, których ściany mają ponad 5m grubości. Imponująca jest wielkość tych bunkrów. Niedaleko do sanktuarium Święta Lipka i tam udaliśmy się zanocować. Miejsce to polecam wszystkim wątpiącym do ewentualnego nawrócenia się. Przepiękny kościół z romantyczną historią cudu. Po prostu cacko wewnątrz, a organy cacko w szczególności. Znaleźliśmy też bardzo udane miejsce noclegowe za 35zł/os. z widokiem na jezioro z tarasu. Spokój, cisza a w zatoczce wieczorkiem pluskające się bobry. Po dwóch dniach ruszyliśmy dalej z planem przenocowania np. w Ciechocinku ale... po kolei. Obiad jedliśmy w rynku w Chełmnie. Polecam to średniowieczne miasteczko do zwiedzenia. Następnie wizyta na rynku w Toruniu i zwiedzanie najważniejszych obiektów. Z Torunia dalej i wyszło nam nagle, że jesteśmy na pielgrzymce bo najpierw Św. Lipka, przejazd obok siedziby TV Trwam & Radia Maryja (z winy GPS-u), potem kościoły w Chełmnie i Toruniu, a na końcu Licheń. Nie trzeba już jeździć do Rzymu i zwiedzać Watykanu. Ojcowie Marianie przyćmili nawet Watykan i jak w Św. Lipce można się nawrócić tak w Licheniu każdy myślący człowiek wiarę straci - bo jest to budowla, pomnik pychy i kpina z ludzi ubogich. Człowiek ciemny oczywiście poczuje tam potęgę Wszechmogącego bo będzie... taki malutki. Mój jamnik, który dotychczas spacerował (na smyczy) po wielu parkach pałacowych, należących do obiektów zabytkowych klasy ,,zero" po raz pierwszy nie został wpuszczony do parku, który zabytkiem nie jest. Zrozumiałem tam, kto tak naprawdę jest w tym kraju najbogatszy, kto najgłośniej twierdzi że jest biedny i kto tak naprawdę rządzi. Z Lichenia do Wrocławia jest niecałe 200km, a że byłem super zniesmaczony i wręcz zbulwersowany tym zbytkiem i rozrzutnością (jestem przekonany że obiekty kosztowały więcej niż stadion narodowy) wsiadłem w auto (drugie tankowanie, spalanie 4,21) i przed północą byłem pod domem. Wizytę w Licheniu polecam ludziom myślącym. Nie dajcie się zmanipulować - woda ,,Kropla Beskidu" czyli gazowana kranówa kosztuje tam 4,50 z dopiskiem, że zysk z zakupów przeznaczony jest na uwaga... rozbudowę sanktuarium. Dziękuję za cierpliwość i mam nadzieję, że nie zanudziłem.