W internecie pisali, że to horror. Facet w sklepie z częściami powiedział mi, że jego pierwsza wymiana zajęła półtorej godziny. Podobno mechanicy posuwają się do odkręcenia koła, a niektórzy nawet do zdjęcia błotnika, by dostać się do żarówki. Internet mówi, że pierwsza wymiana to 1,5-2h, a każda kolejna tylko 45 min - godzina.

Wziąłem się zatem za robotę i ja, bo dwa dni temu "klapnęło" mi prawe oczko. Od momentu siadu przy prawym kole do momentu założenia klapki na błotniku minęło równiutko 25 minut.

Albo dobrze mi poszło, albo miałem szczęście, albo po prostu coś sknociłem i prędzej czy później okaże się, że trzeba było przesiedzieć przy tym jeszcze godzinkę

Przy okazji sprawdziłem sobie poziomy płynów, każda okazja w końcu jest dobra. Okazuje się, że po przejechanych 3500km od kupienia auta, olej nadal jest przy kresce "max", płyn chłodzący i hamulcowy takoż. To chyba dobrze...