W drodze do teściów hamulce tylne zaczęły bardzo głośno pracować, więc zaraz po dojechaniu na miejsce podnieśliśmy auto i okazało się, że klocki tylne zjechane na maksa (a rzekomo były wymieniane przed zimą 2008/2009). Tarcze bardziej przypominały przerdzewiałą płytę gramofonową niż faktyczne hamulce.
Zakupy w sklepie okazały się dość przystępne cenowo (nie lubię szukać oszczędności na siłę, więc zdecydowałem się na wymianę kompletu: tarcze, klocki, szczęki) - za komplet zapłaciłem ok.250zł. Później jakieś 2-3h roboty i pierwsze testy skuteczności. Wprawdzie całą robotę odwalił teściu (ja się na tym kompletnie nie znam), ale przy odrobinie szczęścia kolejną wymianę będę w stanie zrobić już sam.
Tarcze były w fatalnym stanie - przerdzewiałe i krzywe. Klocki jeszcze gorzej, choć trafił się jeden niemal nietknięty. Szczęki: okładzina odkleiła się z powodu rdzy. Wszystko wskazuje więc na to, że wymiana hamulców, za którą zapłaciłem mechanikowi przed zimą 08/09 okazała się lipą, a ja dałem się wrobić... No cóż - zapłaciłem frycowe za nieznajomość tematu...