Pierwszy wpis na ten rok miał być podsumowaniem roku ubiegłego ale jakoś tak nie bardzo mi się chce :> i może o minionym 2011 napisze kiedyś przy okazji.
Do rzeczy ...
Od kilku tygodni jakoś tak miałem wrażenie że coś mu dolega, takie jakieś coś że jakiś taki niemrawy ociężały i zdziadziały Helmut zaczął się robić ... myślę sobie no cóż swoje lata ma, w kościach pracy też nie mało ale jakoś tak nie bardzo miałem ochotę zaglądać pod maskę no bo przecież nie ma po co ... olej sprawdzany latem, brak płynu w spryskiwaczu jakoś mi nie przeszkadzał a kontrolka na kompie o jego braku ładnie pomarańczowym kolorem przełamała niebieskie i czerwone barwy zegarów. Ale nic ... w niedziele postanowiłem dolać jednak tego płynu, sprawdzić olej no i przetrzeć szmatką te plastiki ... tak se tarłem tak tarłem że ujbłem tulejkę przy zaworze EGR i klapie gaszącej do której podłączony był wężyk pociśnienia... Z racji tego że było to już urwane i klejone na jakiś specyfik trudno o ponowną awarie tego elementu nie było. Wiedząc jednak że nowa kompletna część kosztuje w granicach 450 zł ... postanowiłem jeździć bez tego do poniedziałki i na spokojnie w pracy poprosić zaprzyjaźnionych narzędziowców o zmajstrowanie na tokarce takiej nowej tulejki z gwintem aby lepiej można to było zamontować. Tak też zrobiłem w poniedziałek ... tulejka widoczna na zdjęciach została zamontowana podciśnienie podłączone i ku wielkiemu zdziwieniu zamiast lepiej było gorzej ... tak tak było gorzej jedyna zmiana to to że silnik zaczął znowu cichutko pracować... Myślał ja nad tym myślał aż w końcu myślę sobie skoro to nie działało jakiś czas ... bo tak na prawdę to nie wiem czy urwałem to to przy czyszczeniu czy czasami źle przymocowana osłona silnika podczas jej drgań nie doprowadziła do ułamania klejonego wcześniej na pałę elementu (prowizora najdłużej trzyma:D) Postanowiłem jednak że mogło się tam nazbierać sporo syfu kiedy auto nie pracowało właściwie więc dałem Helmutowi ostro w turbinkę :>>>> no i pomomogło ... przedmuchło go że hej hej hej ... Teraz rozumiem dobitnie dlaczego nie "serwisowana" żona jest taka zmierzła No nic znowu zyskał wigor ale jeszcze coś nie dawało mnie spokoju ... znowu myślę i myśle i tak se myśle skoro trza go było przedmuchać to pewnie w środku jest zaj... na maksa. Dziś korzystając z dobrego serca kuzyna i jego ciepłego garażu wybrałem się na godzinkę zaopatrzony w preparat do czyszczenia przepustnic itp aby przeczyścić Helmutowi coś co dawać winno radość. Operacja trwała około godziny ... śrubek nie zostało, nic nie urwałem wszystko wyczyściłem i tak proforma sprawdziliśmy jeszcze auto VAG-em ... błędów zero zero zero :> czyli zdrowy jak ryba. Po poskładaniu i umówieniu się na sobotę na zmianę tarcz hamulcowych i klocków w Matrixie mojej żony pojechałem na test i drogę powrotną do domu ... Helmut zyskał wigor, zupełnie jakby nażarł się viagry, czy innych specyfików na potencje... jest niebezpieczny ... teraz przy takiej pogodzie trzeba będzie uważać na jego zachowanie ... i niby taka pierdoła a mam wrażenie że nawet jego reflektory zaczęły patrzeć na otoczenie oczami psychopaty i seryjnego mordercy... Może trza było tego nie ruszać ? Pozdrowionka dla wszystkich którzy trochę za nim się stęsknili
Koszt naprawy 9 zł za preparat do czyszczenia Nazwy nie pamiętam zostawiłem puszkę u kuzyna bo pewnie przyda się w sobotę do przeczyszczenia zacisków w matrixie.
Poniżej fotki.