Od pewnego czasu mamy dosyć chłodne poranki. Zauważyłem że w moim Escorcie, praktycznie nie ma ogrzewania. To znaczy jakieś tam jest, ale jak przyjdą mrozy to będę skrobał szyby od wewnątrz.....
Przejrzałem wszystko co mogłem i doszedłem do wniosku że nagrzewnica, jest albo nie drożna albo tak zasyfiała że nie oddaje właściwie ciepła. Rurki wchodzące i wychodzące do nagrzewnicy były gorące a powietrze z nawiewów raptem letnie.
Postanowiłem wypłukać cały układ chłodzenia. W tym celu zakupiłem specjalny środek K2.
Jednak po jego zaaplikowaniu nie zauważyłem znaczącej poprawy. Syf z układu zleciał całkiem spory, ale nie dało to jakiegoś wielkiego rezultatu.
Między czasie objawiła się usterka polegająca na pękniętym zbiorniczku wyrównawczym. Wizyta na pobliskim auto złomie i 25 zł załatwiło sprawę
Na drugi dzień postanowiłem pójść na całość.
Zdjąłem węże od nagrzewnicy i za pomocą pompy do wody na wiertarkę przepłukałem samą nagrzewnicę wodą z KRETEM :D
To co wyleciało z nagrzewnicy przypomina w kolorze Coca-Cole. Najlepsze w tej historii jest to że ogrzewanie hula aż parzy w dłonie, a z nagrzewnicy nic nie cieknie i nie śmierdzi.