Jak pisalem jakis czas temu, po powrocie od Szanca urodzil sie jakis stukacz w moim autku. Poniewaz jego stukanie bylo bardzo dokuczliwe, to pojechalem jeszcze raz na zaprzyjazniona diagnostyke. Po wnikliwych obserwacjacz znalezlismy usterke... Byla to niedawno wymieniona tuleja wahacza wzdluznego. Od razu pojechalem do sklepu i kupilem dwie sztuki(na wszelki wypadek). Zaplacilem 72 zl, bo stwierdzilem, ze poprzednie byly tansze o polowe i wytrzymaly tylko kilka tyg.
Z problemem postanowilem zmierzyc sie sam. Nie mam kanalu, wiec uzylem lewarka i kombinowanej podkladki pod zawieszenie zeby przypadkiem nie spadl mi samochodzik na glowe.
Demontaz poszedl bardzo gladko i tylko to co zobaczylem nie bylo satysfakcjujace. Tulejka byla cala, a powstale halasy byly powedowane przez luz na srubie. Ale jak juz wyjalem, to wymienilem ja na ta nowa, ktora ma taki sam luz Skrecilem mocno i zalozylem kolo. Juz jest cicho, ale pomyslalem zeby jechac do Toyoty i zapytac o oryginalna tulejke, ktora powinna byc idealna. Jakie bylo moje zdziwienie, gdy uslyszalem, ze tulejki nie sa wymienne i moge sobie kupic caly wahacz za jedyne 400 zl. Podziekowalem i wyszedlem.
A to jakies fotki, tylko 3, bo mialem brudne lapki i nie chcialem calego telefonu zapackac
Fot 1: koncowka wahacza z tuleja
Fot 2: noweczki
Fot 3: wciskanie imadlem nowej tulejki