Dzisiaj jechałem rano po synka do dziadków. Śmigam sobie "obwodnicą śrudmiejską", jak to się u mnie pięknie nazywa dozwolone 7 dyszek prawym pasem. Na lewym pasie przede mną jedzie zdecydowanie wolniej jakiś firmowy Renault Partner. Dojeżdżam do niego i w momencie jak się z nim zrównałem, to pan w gaz, prawy kierunek i na mnie. Trza było deptać po hamulcu do oporu i uciekać na krawężnik. Delikatnie klaksonem zwróciłem mu uwagę, że chyba coś było nie tak. Naiwny liczyłem na jakieś mignięcie awaryjnymi (nie żeby mi na tym zależało, ale jakoś by było milej, gdyby po próbie zrzucania kogoś z drogi przeprosiłoby się go).
Jak wspomniałem wcześniej, jako że to było autko firmowe, to sobie zapamiętałem nazwę firmy, wyguglałem kontakt no i zadzwoniłem z prośbą, żeby przekazali kierowcy, że jak następnym razem będzie kogoś chciał wepchnąć w mur, to chociaż by awaryjnymi mrygnął. Po tonie głosu osoby, z którą rozmawiałem, albo to był szef, albo ktoś znany z takich numerów.
Ehhh kurna, kultura jego mać.