Sobota, 12 maja 2012, jedziemy od Warszawy w kierunku Broku drogą 637. Warunki są nie najlepsze, padający deszcz, dość duży ruch. Jedziemy 80-85km/h w kolumnie samochdów. Jest sporo niecierpliwych, którzy wyprzedzają, chcą być szybciej, przeskakują nie zawsze nie zawsze w zgodzie z przepisami.

Jest 12:22, jedziemy przez las, przed chwilą wyprzedził nas, po podwójnej ciągłej Citroen Berlingo, jedziemy za nim. Nagle dostrzegam z prawej strony duże zwierzę, koń pomyślałem i zdjąłem nogę z gazu. Ułamek sekundy potem zorientowałem się, że to łosza i że samochód przede mną zderzy się ze zwierzęciem. Łosza uderzona samochodem wyleciała na wyskość ok. 3m i koziołkując w powietrzu przeleciała na drugą stronę drogi. Było widać, że zwierzę nie mogło przeżyć tego zderzenia.

Podjechaliśmy do samochodu, który po zderzeniu zatrzymał się na środku drogi, przerażona Pani nie miała widocznych obrażeń i odpowiedziała zapłakana, że nic jej nie jest. Zadzwoniłem pod 112 i poinformowałem o zdarzeniu. Kierująca miała dużo szczęścia, szyba, która na całej powierzchni została wgnieciona, wytrzymała i nie wpadła do środka. Pas przedni samochodu został uszkodzony, a przednia krawędź dachu także została wgnieciona.

A teraz niespodzianka, tego dnia miałem włączoną kamerę przyczepiona do szyby samochodu. Kamera jest tania i jakość zapisu nie jest najlepsza, ponad to byliśmy ok. 40-60m za jadącym przed nami samochodem. Sprawne oczy mogą jednak wypatrzeć to co opisałem powyżej.