W poprzednim tygodniu byłem na chorobowym . Dlatego też znajomi z pracy mojego nowego auta nie widzieli i co za tym idzie oglądali je dzisiaj. No i taki jeden (do teraz nie mogę tego pojąć) zamknął maskę, niby nic trudnego prawda... a jednak. Auto stało przodem do ogrodzenia, a on po wykonaniu czynności, o której pisałem wcześniej zawołał mnie i powiedział, że maska się nie chce domknąć. Sprawdziłem i faktycznie tak było. Cofnąłem więc auto żeby się temu lepiej przyjrzeć, podszedłem od przodu... maska z prawej strony przy szybie podniesiona dobre 5cm, mimo że jest niby zamknięta. Po podniesieniu jej okazało się iż ten %&*#@ zamknął maskę nie wyjmując jej podpory, która to wygięła się o 180 stopni i złożyła razem z nią. Normalnie kapcie mi spadły.
Na szczęście maskę udało się dość łatwo wyprostować, natomiast podporę zdemontowałem i zabrałem do domu. Na miejscu po około godzinie walki udało mi się ustawić maskę tak jak była, tak że nic już nie widać a podporę doprowadzić do fabrycznego (tak mi się wydaje) kształtu.
Ten co to zrobił tłumaczył się że maska szła w miarę lekko i wydawało mu się, że jest na teleskopie
Wisi mi flaszkę