Ostatnio postanowiłem zająć się troszkę układem zapłonowym ...
Kupiłem kable BOSCH'a, kopułkę i palec rozdzielacza całości dopełniły świece NGK dwuelektrodowe. Napisałem dwuelektrodowe? Otóż właśnie tak ... Niestety ponieważ od samego początku coś mi nie pasowało ponieważ wcześniej sprawdziłem sobie tabele na stronie NGK i z niej jak byk wynikało, że świece do Astry 1.6 8v producent zaleca jednoelektrodowe. Pomyślałem, że może będzie i nawet lepiej Wróciłem do domu i wziąłem się za błyskawiczną wymianę wszystkiego. Kiedy odpiąłem stare kable WN wysypał się z nich biały proszek ... Chyba był już ich czas :] Jedyne co mnie bardzo ucieszyło to to, że świece były wszystkie jednakowej barwy, lecz bez mocnego czarnego osadu.

ok przyszedł czas na odpalenie ...

Zapalił od leciutkiego dotknięcia i sobie spokojnie silnik chodził, a ja się wsłuchiwałem w jego pracę i cały czas mi coś niepasowało. Występowało co jakiś czas dziwne zjawisko jakby silnik przez 0,2s nie pracował. Wypadanie zapłonu? Zapewne tak.
Moja dziewczyna skwitowała mnie, że przesadzam, działa to działa, dla niej nie ważne jak ... (ok ale nie będę pisał o moim skomplikowanym chorym związku bo to nie miejsce na to )

Zacząłem to wszystko rozkminiać
I doszedłem do wniosku, że skoro są 2 elektrody to super Jest pewność iskry, z drugiej strony jak i 2 elektrody to ta iskra jest słabsza ...

A jestem niestety taką osobą która zwraca wielką uwagę na szczegóły i nie lubie robić czegoś od tak żeby było ... :/

Następnego dnia kupiłem świece także NGK ale takie jakie chciałem czyli jednoelektrodowe (w końcu producent Opelka z jakiegoś względu je zaleca). Po wymianie świec wszystko jak ręką odjął! Czyli? 18'sto letni silnik w Asterixie chodzi mega idealnie!