Cześć, witam, hejo, hej, elo, siema, joł, czołgiem i czołem! Nie będzie dziś "klusków z rosołem", ale za to będzie o wycieraczce. A właściwie to o super wycieraczce!

Jechałem ja sobie w sobotę (18.02) z Makówki (pod Grodziskiem) na powrót do Warszawy, coby odebrać teściowi biurko z Bródna (jakby nie mógł na to wpaść jak jeszcze byłem w Warszawie ). I tak sobie mknąłem, najpierw przez Bieniewice do Katowickiej, potem spokojnie katowicką (przy okazji testując nowy prezent, wcześniej opisywany - Midland Alan 109 z anteną Wilson (całe 50zł!), którą kupiłem na Jerozolimskich pod Warszawą, jakieś pół km od skrzyżowania z łopuszańską w stronę Grodziska. Droga mijała szybko, trochę chlapało ale nic nie zapowiadało niespodziewanej sytuacji... Stanąłem sobie na czerwonym świetle na skrzyżowaniu z Korotyńskiego i Grójeckiej. Przednia szyba znów lekko się zwilżyła, więc aby nie tracić widoczności postanowiłem pociągnąć wajchę od wycieraczek. Tak też zrobiłem, lecz to co zobaczyłem zatkało mnie na dobrą chwilę:

Wycieraczki podniosły się do prawie maksymalnie górnego punktu, a w tym momencie wycieraczka Lewa (od kierowcy) odwróciła się jak baletnica i radośnie pomknęła na krawężnik wydając z siebie trzepoczący odgłos. Minęła dobra chwila nim zareagowałem na "K..rwa Kamil podnieś ją póki czerwone!" mojej lubej. A dalej nie było nic ciekawego. Biurko zapakowałem (ciężkie jak tona cegieł) i wróciliśmy. A w niedziele z teściem wypruliśmy schowek pod radiem i schowaliśmy tam CB. Zdjęcie na dole.

Dla niecierpliwych: Stałem na światłach i spadła mi wycieraczka. Zamontowałem CB.