Dzisiaj Demon postanowił nas zaskoczyć - chyba przeczuwa, że jego miejsce zajmie japońska piękność - już kupiona i zarejestrowana.

A żeby nie przedłużać - zapaliłem, wycofałem na wstecznym, zgasł i nie chciał już odpalić. Zostawiliśmy go i pojechaliśmy autobusem do domu - po drodze udało mi się dodzwonić do mojej skarbnicy wiedzy jeśli chodzi o usterki Poloneza (mój tata :]). Wg jego oceny siadł bezpiecznik - ale nie ten w puszce z bezpiecznikami, ale ten ukryty za schowkiem pasażera.

Wieczorem podjechałem z kumplem - żeby mnie zaholował do hali garażowej - i zerknąłem na te bezpieczniki - voila - jeden z 7,5A bezpieczników przepalony. Wymieniłem - ale niestety wcześniej nieco dobiłem akumulator - kręciłem zbyt długo. Podjechaliśmy po klemy - też skubaniec nie chciał odpalić. Skończyło się na zapaleniu na pych (a właściwie na ciąg - z holowania). Odpalił - i działa.... Przynajmniej jak na razie. Nie za bardzo wiem co mogło być przyczyną przepalenia się tego bezpiecznika - jakieś zwarcie - albo ukryta opcja, której jeszcze nie odkryłem. Prędzej czy później dowiem się, czy to tylko taki kaprys, czy coś większego.....

Na szczęście w razie czego jest już następca - a właściwie następczyni - japońska skośnooka piękność

Poloneza jak na razie nie oddaję - wczesną wiosną trafi do młodszego brata - mam nadzieję, że i jemu będzie służył tak dobrze jak mi (mimo różnych drobnych awarii, które przez te 2,5 roku mu się przytrafiały)

Ehh - łezka się w oku kręci....