Dziw nad dziwy... Po raz pierwszy od 10 lat wybrałem się nad morze... Nasze. Że 8 dni? Że 7 dni lało? Że... Sam sobie tego gola strzeliłem... Ale nie o tym. Jadąc w górę (wg mapy, of course...) wybrałem drogę na Wrocław (4), a potem na Szczecin, zatankowałem do pełna, bo pomyślałem (taaa..., nie komentujcie- czasami i mnie się zdarza to popełnić), że zlitrażuję gada. I co? No i wyszło mi, że połknął 7,6 litra! NO! Tak nisko jeszcze nie miałem! Na A4 nie jechałem szybko, znaczy się ZA SZYBKO- 120-140 km/h, potem na "3" zdecydowanie wolniej:90-110 (wąsko). Na miejscu kilka wycieczek po okolicy. No, a potem do STOLYCY: Koszalin, Toruń itd. Kto jechał ten wie. Kto nie jechał- niech nie jedzie... Ale! O ile w tamtą (w górę) stronę przeważały "nadbiegi" tzn. 5 i 6, o tyle "w poprzeg" przeważnie jechałem na "4". I połknął 7,2 litra! Ciekawe! Zawsze myślałem, że na niższych przerzutkach auto pali więcej, a tu... Wiem, że technika jazdy, że to, tamto... Z drugiej strony- spalił mniej do W-wy, bo jechałem "z górki"... (wg mapy...). Nie o to mnie się rozchodzi! Myślałem, że ten czołg nie zejdzie poniżej "ósemki" już nigdy, a tu masz! Cóż, szkoda, że znowu wróciło wszystko do normy: zaś łyka 8,4 litra. No i oleum dolać musiałem- tak jak "ping pongi" napisali w grubej książce o tym aucie. Dobra- dość pisania: już 1.35, a tu tyle jeszcze...