Tradycyjnie już zakup Audi/VW musi zakończyć się w moim wydaniu grzebaniem przy silniku na tzw. "dzień dobry".
Nie jest to spowodowane bynajmniej nadmiarem wolnego czasu, ale doświadczeniem które na przestrzeni paru lat pozwoliło wyrobić pewne nawyki serwisowe.
O konieczności wymiany elementów rozrządu nie muszę raczej nikogo przekonywać.
Zważywszy na powyższe zabrałem się ostro do pracy. Pas przedni po uprzednim demontażu zderzaka, reflektorów, śrub mocujących spoczął w pozycji serwisowej. Pasek rozrządu, rolki, pompa wody, płyn chłodniczy, rolka klimatyzacji, napinacz Pk, pasek PK, sprzęgiełko alternatora, pasek klimatyzacji zostały wymienione. Układ chłodzenia został wypłukany i zalany świeżym płynem.
Kąt wtrysku musiałem lekko skorygować "w górę" ponieważ był opóźniony co mogłoby skutkować utrudnionym rozruchem i czarnym bąkiem przy zimnym starcie w warunkach zimowych.
Przy okazji oczyściłem miejsce z którego leciał olej (uszczelka pokrywy zaworów) i ładnie wszystko poskręcałem.
Silnik jest czysty i suchy, okolice turbosprężarki i wydechu również.
Zmontowawszy całość i przywróciwszy do stanu z przed serwisu udałem się na korektę ustawienia reflektorów.
Poniżej kilka fotek z prac.

PS: zapomniałem dodać że jadąc autem tuż po zakupie zaliczyłem uszkodzenie napinacza paska PK (standard w Audi) i że dojechałem 400 km w nocy (!) na 2 z 5 rowków paska i skoszonym napinaczu. To diabelstwo pada na skutek złej pracy sprzęgiełka alternatora. Popiskując i zgrzytając dowieźliśmy auto do Pabianic uzyskując spalanie z trasy na poziomie ... 4,6 litra / 100 km.
Teraz jest cichutko i słychać jedynie cichy klekot. Rozkoszny klang niezakłócony złowieszczą melodią kończących się elementów napędu PK.