Po weekendowej mało przyjemnej parkingowej niespodziance pozostawionej na moim autko przez nieznajomego giganta zabralem sie za przygotowanie siebie i autka do czekajacej nas naprawy blacharskiej. Na razie skromnie po zgłoszeniu szkody i uzyskaniu wszelkich niezbednych informacji od ubezpieczyciela zaczalem zastanawiac sie jaki wariant wybrac i mam kilka pomysłów.
Co postanowilem i co rozwazam w dalszym ciagu:

1. zrezygnowalem z opcji "warsztat" a wybralem opcje wyplaty odszkodowania. Po prostu mam zaufanie do pewnego blacharza... jak to sie mawia fachowiec starej daty dobrze obyty z nowymi technologiami. Gosc jest na prawde bardzo dokladny, moze i troche powolny ale wole miec zrobione dobrze a nie szybko. Stad tez w obawie przed przypadkowymi paprokami poleconymi przez ubezpieczyciela wybralem takowa opcje.

2. zastanawiam sie rowniez nad tym czy bybrac klepanie, wypychanie wgniecen czy czasem nie kupic uzywanych drzwi prawej strony tylnych i przednich w tym samym kolorze w stanie golym (bez szyb, tapicerek, klamek ramek i innych pierdol - zdjecie przykladowe dodane ich koszt 90 PLN ) i ewentualnie wybrac polerke no chyba ze odcien roznilby sie bardzo to wowczas lakierowanie. Chcialbym rzecz jasna uniknac kitu blacharskiego ... kochanej szpachi. Z drugiej strony gdyby jednak udalo sie wypchanc wgniecenia i uzyc minminalna ilosc kitowki nie wiem czy nie bylo by rozsadniej pozostawic te ktore sa... mniej roboty wiadomo, i moze mniejsze koszty.

3. Jestem umowiony na dzis okolo godziny 16tej z moim GURU od tych spraw. Ma przyjzec sie dokladnie temu co zostalo poczynione przez mistrza kierownicy i za pewne doradzi ktora opcja w kwesti naprawy bedzie najsluszniejsza. Po rozmowie telefonicznej obiecal rowniez ze podpowie jak dokladnie rzeczoznawcy patrzec na raczki coby nie probowal kosztow sztucznie minimalizowac.

Tak ze jak na razie przygotowania, i cos czuje ze ze z tego tytulu pojawi sie w dzienniku pokladowym kilka kolejnych wpisow. Oczywiscie naprawa zostanie udokumentowana fotograficznie.