Wreszcie zmobilizowałem się, by pojechać na szrot i nabyć "nowy" lewy halogen do Range-a - stary miał zbite szkło.

Więc podjechałem lewą stroną na krawężnik, zanurkowałem pod przedni zderzak i odkręcam wszystkie cztery (ekhem, trzy, jednej nie było) śruby, ściągam wężyk odpowietrzający i szukam kostki do odpięcia. I tu pierwszy zonk - kabelek od lampy jest strasznie długi, kostki nijak wymacać się nie da. Więc szybka decyzja od zdjęciu grilla (kolejne sześć śrubek) i szukamy kabla. Przy okazji znalazłem oryginalną kostkę od halogena, odpiętą i wiszącą nad nim. A owy kabelek szedł wzdłuż wiązki przed chłodnicą, pod akumulatorem aż do skrzynki z bezpiecznikami. Poprzedni właściciel coś tu kombinował...
Mimo wszystko postanowiłem podpiąć nową lampę pod kostkę. Niestety nic. Więc trzeba było uciąć kabel i klasycznie związać i zaizolować wiązki. I działa jak powinno. Nowy halogen już wkręcony jak należy, jeszcze jeden test - wszystko w porządku. No to parkujemy i wracam do domu się wyczyścić z całego tego brudu, który zaatakował moje ręce podczas wymiany.

W bardzo nieodległym czasie Range zostanie dokładnie wyczyszczony (oczekujcie nowego wpisu). I czeka go już tylko sesja zdjęciowa do ogłoszenia...

Pozdrawiam i bezawaryjności życzę!