Wszystko zaczęło się w listopadzie, gdy nastały pierwsze mrozy (-4) - (-6). Auto zaczęło się dziwnie dławić. Tak jakby nie palił na jednym cylindrze lub przy -6 stopniach podczas odpalania nawet na dwóch miał problem. Spalanie wzrosło prawie dwukrotnie.
Postanowiłem odwiedzić ASO w Ostrołęce. Auto postało u nich w garażu ok. 2 godzin i objawy ustąpiły. Od grudnia rozpoczął się taniec. Codziennie mrozy, auto ciężko pali, dławisię stale. Bez względu na wysokość obrotów, rodzaju paliwa. Jedynie co dziwnego, to zawsze przestał dobrze pracować przy niskich temperaturach. Gdy w Wigilie mrozy ustąpiły auto chodziło idealnie. Ale Sylwester był do du..y. Na stacji ASO nie wiedzieli co się dzieje. Komputer nic nie pokazywał, lista błędów - czysta. Wymienili 2 świece i kazali przyjechać jak się bardziej zepsuje. Hu..e.
Postanowiłem odwiedzić poleconego mechanika przez znajomego. Coś tam przeczyścił, coś pogrzebał i zaczął pracować równo. Ale była to zbieżność temperatur. Akurat temperatura się podniosła. Po weekendzie auto znów się dławi, świece czarne od komory spalania jak by w sadzy. Polecony mechanik powiedział, że może to czujnik ciśnienia paliwa, bo za dużo dozuje, ale jedz Pan do Malona, on to naprawi.
Odwiedziłem Auto Serwis Artura Malona w Ostrołęce i patrzę, a gość ma komputer diagnostyczny Boscha, który ma możliwości od groma. Podłączył - faktycznie, błędów brak. Postanowił sprawdzić napięcie na sondzie lambda, a tu plaża. 40mV i żadnych zmian. Zakupił sondę firmy Bosch, wymienił. Podłączył komputer i badał sondę - 400mV i wykres płotek z sztachetami.
Auto chodzi równo, Bóg zapłać za porządny komputer diagnostyczny Artura Malona.
Morał z tego taki, że ASO to lipa, bo nawet nie mają porządnego komputera diagnostycznego.