Jadąc na wakacje do Holandii auto stanęło po przejechaniu 300 kilometrów i chcąc nie chcąc trzeba było wracać. Miałam prostownik wiec na stacji w Niemczech naładowaliśmy akumulator ,po trzech godz w drogę powrotna .Dojechaliśmy do polski i auto stanęło na zjeżdzie z autostrady na druga autostradę i lipa ,ale jechało auto które maluje jezdnie i zobaczyli ze stoimy na awaryjnych wiec podjechał do nas i zapytał się co się stało ,a my na to ze akumulator padł nam i scholował nas okoo 10 kilometrów do następnego zjazdu. Tam znowu ładowanie akumulatora zadzwoniliśmy wiec po szwagra i on przyjechał do nas z dużym akumulatorem z tira i podłączyli go przewodami bo nie zmieścił się pod maska wiec go daliśmy w nogi obok kierowcy i tak żeśmy dojechali te 150 km które jeszcze mieliśmy do powrotu .A w poniedziałek auto do mechanika naprawa i o 12 wyruszyliśmy .I szczęśliwie dojechaliśmy ,ale to nie był koniec bo w Holandii auto nam zaczęło dalej szwankować ,nie chciało odpalać myśleliśmy ze to rozrusznik ale okazało się ze akumulator padł woda się wygotowała i trzeba było kupić nowy.Teraz jest już nowy i autko śmiga i tak się skończyła nasza przygoda .