Tutaj się nie będę za dużo rozpisywał. Zjeżdzałem moją poczciwą skodzinką na święta wielkanocne do Polski. Spoko się jechało. Najlepsze było że na promie przy zjeździe podczepili się sympatyczni polscy cyganie mówiąc że mają problem z mapą i czy mogą za nami jechać. Zgodziłem się. No i prawie przy każdym postoju nie mogli wyść z podziwu jak ta moja skoda szła! A ja raptem 120, 130, może raz 140 na godzine jechałem na tej trasie. Ale oni nie mogli wyjść z podziwu pytając się jaki to silnik, i że na pewno musiałem coś w nim robić. Strasznie mi tym humor poprawiali A ja w silniku nic nie robiłem, jeździłem przeważnie na gazie i chulała. Sami jechali primerą 1.8 116 koni. Ale facet za kierownicą był uczciwy i przyznał się że w sumie słaby z niego kierowca, więc honory trza mu oddać. A trasę mieli długą, bo aż na mazury. Ostatecznie ich odstawiłem jak się pojawiły znaki na Berlin więc mam nadzięję że dali sobie rady, w sumie mieli tom-toma tak czy siak. Mam nadzieję że szczęśliwie dojechali bo dłuugą mieli trase.