Oto honda, nie jest szybka lecz wygląda. Malowanie pokrywy to w civikach powszechna praktyka, +10 do lansu, +5 morale.
W zasadzie chodzi o walory estetyczne całej komory, często zaglądam i miałem dość tego dziadostwa, zardzewiałych śrub, jakiegoś wygłuszenia na masce, z którego sie sypało, uwalonej osłony kolektora i zasmarkanej pokrywy zaworów, że o reszcie nie wspomne.
Całą robote robi druciana szczota na wiertarce, szkoda sił i kasy na papier ścierny czy środki do zmywania starych farb.
Podkładu brak, jedziemy na idealnie zeszlifowaną powierzchnie bazą. I tu sie zaczyna najgorsze, trzeba to robić z wyczuciem, cieniutkie warstwy szybkimi ruchami w poprzek aby nie porobić zacieków. Zostawić na 15 minut na przeschnięcie i kolejne cieniutkie warswty aż do uzyskania efektu. Na koniec spray bezbarwny, który jest odporny na czynniki zewnętrzne, tak samo cieniutkie warstwy. Potem szlifowanie napisu Honda czyli zabawa z papierem ściernym na kostce, potem poprawianie porobionych rys i znowu spray w ruch. Dało mi to w kość, cały dzień w tym sobotnim ukropie. Potem zabawa przy zakładaniu pokrywy, uszczelki nie zdejmowałem, tylko zabezpieczyłem taśmą malarską, ale resztki silikonu trzeba było zdjąć i nałożyć świeży. Pozostaje otwarta kwestia czy zrobiłem to prawidłowo, na razie silikon dochodzi, jutro będe mądrzejszy.