Taki brudny, zachlapany... Jak to BANDYTA... Ale kiedy usłyszałem: "może byś tak umył w końcu to auto?"- nie miałem wątpliwości. Ciężko się za to zabrać, bo robiłem to już dwa razy i mycie takiego czołgu zabiera 3-4 godziny, z czyszczeniem wewnątrz. No, ale słowo się rzekło! Zacząłem ok.10.30 a skończyłem po 14... Rzadko myłem swoje poprzednie auta- mam w mieście kilka myjni, ale zawsze oddawałem maszynę na 2 godziny do zaprzyjażnionego mechanika, który myje samochody i po kłopocie. Teraz ambitnie robię to sam, choć nie wiem, jak długo jeszcze.
Odkryłem przy okazji, że parkingi przy marketach nie służą dobrze BANDYCIE- obite i zarysowane (wprawdzie lekko...) drzwi pasażera, przyprawiły mnie o szybsze bicie mięśnia, ale szybko wytłumaczyłem sobie, że wcześniej czy później... To nieuniknione!
Tak więc za ręcznym, dokładnym myciem auta przez kierowcę przemawia również to, że można dostrzec wszystkie mankamenty lakieru (ten w BANDYCIE wyraźnie nie udał się "żółtej myśli technicznej"- widać każdą, najmniejszą nawet "ryskę"). W moim przypadku- kiedy auto jest nowe- można się jeszcze dowiedzieć co kryje środek... Taaa... ciągle się go uczę...
A!!! Złapałem się na tym, że nie mogłem się doczekać, żeby nim gdzieś pojechać... Świruję?!?!?!?