Jako, że ranek pięknie mnie przywitał grudniowym słoneczkiem, postanowiłem przed powrotem do domku posprawdzać płyny. Wszystko, poza płynem do wspomagania było na przyzwoitym poziomie.

Ilość płynu hydraulicznego spadła poniżej dopuszczalnej normy. Winowajcom okazał się mróz, gumowy wężyk i niedociągnięta śrubka z metalowego uszczelniacza. Po kilku minutach paćkania się w uwalonych przewodach, dokręcaniu śrubki i wydatku 30zł na litrowy płyn do wspomagania (nazwy zapomniałem, jak zobaczę, to dopiszę do dziennika kosztów ). Wiem, wiem, za duży, ale mniejszych nie mieli. Najwyżej będzie na ewentualne dolewki.

Po całej zabawie pokręciłem się po placu. Kierownica chodzi leciutko, przewody są czyste, nic nie wypływa (ale to sprawdzę za kilkadziesiąt kilometrów).

EDIT: Uzupełniłem o ok. 100-150ml, nazywa się SWAG