W niedzielę miałem przyjemność być szoferem na pierwszym w życiu ślubie. Pierwszym, mojej Wołgi!
Rzadko udzielam się w tego typu imprezach, lecz tym razem o pomoc poprosili znajomi.
Auto pięknie, lecz skromnie ustrojone podjechało, wraz ze mną oczywiście, pod blok Pary Młodej. Przejazd po mieście (Chodzież) przebiegł dość żwawo. Wołga ma w końcu 90 koni!
Para Młoda była pod wrażeniem jakości wykonania auta (lekki narcyz) a także byli zdziwieni, że Gaz 24 jeździ tak normalnie, tak gładko i tak współcześnie.
Tłumienie nierówności, nawet na szprychowych felgach o dość znacznej szerokości jest na najwyższym poziomie, a prestiż imprezy po przejażdżce Wołgą przez miasto wzrasta dwukrotnie.
Dojazd do Chodzieży, przejazd po mieście jak i powrót przebiegł bezproblemowo, choć miałem pewne obawy względem rozruchu auta, bo niestety po dłuższym postoju trzeba troszkę pokręcić rozrusznikiem. Taka o przypadłość Wołg.
Całą imprezę wspominam wspaniale, zwłaszcza że mogłem pokazać się moim autem szerszej publiczności!
Nie ma to jak stara, dobra motoryzacja!