Wyjechałem z Krakowa wcześnie... 4.30 byłem na alejach. Spokojnie, zgodnie z przepisami dojechałem do Rzeszowa, tam krótka przerwa, następnie kurs na Medykę.
To co zobaczyłem na granicy trochę mnie zaskoczyło. Była 9.00, kolejka samochodów. Zdjąłem buty, rozłożyłem fotel i próbowałem się zrelaksować. Średnio co 20 minut należało podjechać kilka metrów do przodu. W jednym przypadku nieznacznie się spóźniłem z założeniem buta (w skarpetkach jakoś dziwnie wciska się na sprzęgło) i już miałem przede mną gościa. Włączyłem klakson, zebrało się wokół dużo ludzi. Jakaś kobieta zaczęła wymachiwać telefonem przed panem, któremu wyraźnie się spieszyło, wygrażając, że pójdzie do straży granicznej. Po dwóch minutach mojego trąbienia i ostrej dyskusji gość ustąpił, wrócił grzecznie na swoje miejsce.
Na sam wyjazd z Polski czekałem 3 godziny 15 minut. Na wjazd na Ukrainę kolejne 2 godziny. Pozałatwiałem to co miałem do załatwienia, zalałem samochód do pełna na WOG i jazda do Polski. Tu miła niespodzianka. Pobyt na granicy trwał zaledwie 45 minut, wszystko załatwiane na bieżąco. Wracając współczułem tym, którzy zamierzali wyjechać z kraju - kolejka imponująca.

Oczywiście były problemy z odprawą. Ukraińcy nie chcieli mnie puścić, bo nie mam upoważnienia od właściciela. Sytuacja absurdalna, bo samochód ma trzech współwłaścicieli:
Żona, aby mieć tablice krakowskie, ja musiałbym rejestrować na śląsku; ja - aby móc przekraczać granicę bez upoważnienia (sic!); mój ojciec, aby mieć 60% zniżki u ubezpieczyciela. Ale według prawa polskiego nie można wpisać do dowodu imiennie trzech osób. Wpisuje się pierwszą z adnotacją: WSPÓŁWŁASNOŚĆ.

A teraz ciąg dalszy komentarza do mojego wpisu "o jakości ruskiego paliwa".
Droga do granicy na paliwie z orlenu: spalanie 5,1 w dwie osoby z prawie pustym bakiem, bez korków, pusta droga.
Droga do domu na paliwie z WOG: spalanie 5,3, dwie osoby, pełny bak, dużo samochód, dynamiczniejsza jazda.
Ja różnicy nie widzę, w cenie owszem.