Parę dni temu w końcu udało się dokręcić pasek klinowy w sposób, który gwarantuje już na dłuższy czas spokój z piszczeniem i skokami napięcia, przy okazji pasek od klimy i pompy także został zrobiony (to znaczy - naciągnięty), ale chyba przesadziłem i trzeba będzie go troszkę poluzować, bo łożyska pewnie nie lubią zbyt dużego naprężenia...

Dzisiaj za to Carisma powędrowała do diagnosty z magicznym palmtopem, którym mógł się wpiąć w kostkę i zobaczyć co słychać w komputerze silnika i w sondzie lambda. Diagnoza jednoznaczna - sonda do wymiany. Późny start sondy, dodatkowo niejednokrotnie totalny zanik napięcia, powodują nadmierne spalanie oraz totalnie przekroczoną emisję, wyjątkowo śmierdzących, spalin, nie wspominając o szkodach dla samego silnika (przedawkowanie paliwa może niekoniecznie dobrze wpływać na świece), że o katalizatorze nie wspomnę. Po wymianie pozostaje tylko auto przegonić po okolicy, aby dobrze przeczyścić układ, a przy okazji można by się bliżej przyjrzeć katalizatorowi a w zasadzie - jego zawartości, czy w ogóle jest.

Koszt diagnostyki - 150 zł w serwisie Auto-Tech na Reymonta 12 (Wrocław). Koszt nowej sondy dobrej klasy - około 250 zł (to i tak dobrze, że nie półtora tysiąca), dodatkowo zalecono wymianę filtra paliwa (dlaczego przy wymianie oleju tego nie zrobiono - nie wiem, trzeba bardziej pilnować takich rzeczy jak widać, następnym razem lepiej zrobić to wszystko po kolei i samemu).