Rzecz miała miejsce 30.09.2010r, kiedy to miałem w planach przewieźć kilka większych gabarytowo rzeczy. Rano zadowolony po ponad 24 godzinnej przerwie wsiadłem do nissana. I tu mnie zaskoczył. Po przekręceniu kluczyka ledwie kaszlnął, przygasły kontrolki i... Nie ruszył. Wina: akumulator. Zadowolony nie byłem, ale można było się tego spodziewać - w końcu akumulator miał już 8 lat (mam paragon w książce serwisowej). W planach i tak miał być wymieniony na zimę. Aby nie uszczuplić zbytnio mojego studenckiego, wiecznie szczupłego portfela, skontaktowałem się z kolegą z wydziału, co ma warsztat i powiedziałem co i jak. Wynik: akumulator bosch 60ah za jedyne 253 zł. Jak na taką markę chyba niezbyt wiele. Pojechałem więc po niego na właściwie drugi koniec miasta, oddałem stary i wróciłem z nowym. Działa cudownie i pięknie. Tylko pojawił się kolejny problem - pilot od centralnego nie działa... Ale na to też coś poradzimy. Tylko niech znajdę ten cholerny przycisk serwisowy...