Jedziemy sobie spokojnie przez zasypane po kolana śniegiem miasto, uciekamy lekko bokiem z ronda, po czym komputer pokładowy wyświetla nam informację, że przepaliły się żarówki z dwóch stron w tylnych lampach. Pierwsza myśl, że coś nie styka, bo dwie na raz? OK, ukochaną odstawiam do domu, a sam jadę do sklepu motoryzacyjnego po żarówki. Rozbieram wszystko, wymieniam, sprawdzam - działa, ale komputer twierdzi co innego... Zły i bez pomysłów zasiadam do komputera i korzystając z Wujka na Goo szukam, w czym rzecz. Znajduję informację, że może to być spowodowane przepaleniem się żarówek od podświetlenia tablicy rejestracyjnej tylej. Idę sprawdzić - jest! Zabieram się do wyciągnięcia żarówek. Po rozkręceniu prawie same wypadły. Kupiłem nowe, ale ciężko jest włożyć na miejsce, bo auto od kilku lat śmiga w naszych polskich warunkach, przebieg i wiek swój ma, więc rdza dopadła mocowanie żarówek. Następnego dnia pomaga serwis, wszystko pięknie świeci i błędów nie pokazuje... W starszych autach, jak przestało świecić, to przestało. Dowiadywałem się o tym na przeglądzie rejestracyjnym zazwyczaj.