Jak to zwykle w życiu bywa - plany były ambitne, ale zostały zweryfikowane przez rzeczywistość i nie udało się ich zrealizować. Konkretnie chodzi o poprawki blacharsko-lakiernicze w Merivie. Bardzo chciałem pozbyć się w tym roku wszystkich szpecących moje auto elementów. Obcierka tylnego zderzaka i wgniecione nadkole są jeszcze pamiątką po poprzedniej właścicielce, sam sobie dorzuciłem rysę na tylnych drzwiach (http://www.autocentrum.pl/awc/dzienniki-pokladowe/opel-meriva/nerwysamochodklopoty-23390). Szczerze mówiąc nie mogę na to patrzeć. Lubię swoje auto i staram się o nie dbać najlepiej jak potrafię i wręcz wstyd jeździć z takim dziadostwem. Ale wszystko wskazuje na to, że zimę jeszcze będę musiał jakoś przetrzymać. Powód? Oczywiście kasa.
Udało się za to zrobić hamulce. Jak by nie patrzeć ślisko się robi, więc trzeba mieć czym hamować. Z przodu wymieniono tarcze, z tyłu tarcze i klocki. Poprawione hamulce miałem okazję przetestować jeszcze tego samego dnia, gdy jakaś głupia c... wylazła na jezdnię tuż przed moim samochodem. Albo niedawno wróciła z Anglii albo była bardzo rozmarzona, bo nawet nie spojrzała w lewo - odwróciła głowę dopiero jak usłyszała, że hamuję. Trochę ratuje ją fakt, że była całkiem ładna