Dzisiejszego poranka żabka przywitała mnie świecąca się lampką kontrolną akumulatora, przecież to nie możliwe - stwierdziłem przecierając zaspane jeszcze oczy - przecież jakieś 2 tygodnie temu altek był u elektryka na gruntownym przeglądzie i było dobrze ... od tamtej pory minęło prawie 1400 km, nacisnąłem pedał gazu ale kontrolka nie zgasła wiec stwierdziłem ze to jest grubszy problem ... z duszą na ramieniu odwiozłem dzieci do szkoły, na szkolnym parkingu jeszcze raz zrobiłem test "pedała" ale lampka świeci jak świeciła dopiero przy ok 2500-3000 obr delikatnie zaczęła przygasać, po chwili namysłu pomknąłem galopem przez miasto w stronę domu elektryka ... po zajechaniu pod warsztat i porannym "dzień dobry" pan elektryk jeszcze pamiętając żabkę wziął się za pomiar miernikiem który wykazał 12,5 V i jak najbardziej kazał peżoka zostawić a mi było wracać 8 km z buta ... po parogodzinnym czekaniu na odzew, telefon w końcu zadzwonił, fachowiec stwierdził że padły diody, uzwojenie i łożyska ogólnie alternator "napuchł" a winę zrzucił na sól drogowa która się dostała do środka ... ze wstępnych ustaleń telefonicznych kolejny koszt alternator zamknie się w kwocie 280 zł ( nowe diody, uzwojenie, łożyska + jakaś tam minimalna robocizna )zielona żabka będzie do odebrania jutro ... Pozdr

* * *
Auto odebrane, poniżej fotki z zużytych części oraz świecące nowe uzwojenie w zamontowanym alternatorze ...