Jak już pisałem, autko przeszło przez wszystkie czynności okresowe w ciągu ostatnich 2 miesięcy. Dodatkowo naprawiony został chlapacz, wymieniony zbiornik płynu spryskiwaczy i czujnik prędkości. Przez ostatnie dwa dni czekały go dwa ważne testy.

Pierwszym był powrót do Wrocławia, z dziewczyną na pokładzie. Dotarliśmy bez żadnych problemów, jedynie było trochę chłodno - podczas trasy okazało się, że źle wcisnąłem gałkę regulacji temperatury powietrza przy składaniu kokpitu.

Drugim była nieplanowana sytuacja. Przyjaciółka zadzwoniła, że potrzebna jest pomoc. Jej znajomy pod wpływem alkoholu przybrał postać.. zwłok. Ruszyłem oczywiście pomóc, autem w środku nocy dużo prościej było go przetransportować niż targać 80kg żywego mięsa. Było trochę kłopotów, ale na szczęście wspomniany człowiek nie oznaczył w wyraźny sposób swojego pobytu w samochodzie. Nie zawiódł.

Szef mi dziś opowiadał o przyczynach każdego kryzysu na podstawie samochodu. Jeżeli się coś psuje, ale nie jest to zbyt ważne, olewamy - jeździ. Naprawimy przy okazji, jak będzie czas. Psuje się kolejna mała rzecz, ale to również nie zagraża bezpieczeństwu, może trochę komfortowi. Takich drobiazgów zbiera się trochę i nagle zdarza się sytuacja, którą opisałem powyżej. A auto odmawia nam posłuszeństwa. Nie zaniedbujmy naszych samochodów, nawet jeżeli chodzi o drobiazgi.

Zmieniłem jeszcze kilka rzeczy (dłubałem cały tydzień), ale opiszę je później - pewnie ze zdjęciami, bez nich się chyba nie obejdzie. Do zobaczenia na trasie!