Cieknie mi skrzynia. Poszedł jakiś simmering czy inny uszczelniacz, olej leje się jak głupi (bez przesady, ale jednak). To zdarza się w tych autach - naprawa trochę kosztuje, ale potem jeździmy następne 200 tys. bezproblemowo.

W celu diagnozy i wyceny wpadłem do największego zakładu w okolicy, z dobrą renomą do Łaszcza w Michałowie-Reginowie. Pomijając już to, że ewidentnie nie chciał naprawiać mojego auta (zaporowa cena), to jego mechanicy wykazali się niesamowitym profesjonalizmem.

Ponieważ samochód był na podnośniku - dolali od razu oleju do skrzyni. Weszło pół litra, czyli ani dużo, ani mało, ale co było potem! Otóż, dzisiaj, przy okazji wymiany oleju silnikowego (1000km po ich dolewce) zauważyłem, że śruba od wlewu oleju w skrzyni jest LUŹNA. NIE DOKRĘCILI JEJ. Czy takie proste czynności naprawdę muszą przerastać przeciętnego polskiego mechanika?

Dzisiaj do skrzyni weszło dużo więcej oleju - sporo przez tę niedokręconą śrubę się rozchlapało gdzieś na trasie.

PS. Skrzynię robię od poniedziałku, na razie nie miałem czasu - wyjazdy wakacyjne - a w weekend też muszę skoczyć na Śląsk i pod Opole - stąd ta dolewka.