Tutaj jesteś: Społeczność » Blogi » Blog kierowcy sgtka » "Nauka jazdy" czy "Nauka zdania egzaminu" - czyli jak lepiej szkolić kierowców?







Prześlij sugestię
Wpis w blogu użytkownika sgtka
KR
Jeździ: GAZ 69
Dodano: 10 lat temu
Blog odwiedzono 1155 razy
Data wydarzenia: 07.01.2014
"Nauka jazdy" czy "Nauka zdania egzaminu" - czyli jak lepiej szkolić kierowców?
Kategoria: inne
Tak sobie pomyślałem... może porozmawiajmy jeszcze trochę o systemie szkolenia kierowców (kandydatów na kierowców) w Polsce..? Tym razem jednak chciałbym nie tyle narzekać, co może wspólnie zastanowić się nad możliwością poprawy sytuacji, nad jakimiś nowymi pomysłami, nad czymś - co szybko i skutecznie poprawiłoby styl jazdy w Polsce.

Oczywiście, pomysłów jak dotąd było wiele, część z nich wcielono w życie - nowe zasady egzaminowania, nowe kategorie prawa jazdy, wreszcie ostatnio - odebranie nabytych uprawnień poprzez wprowadzenie okresowych dokumentów Prawa Jazdy (wiem, wiem... uprawnień nikt nie zabrał, muszę jedynie wpłacać okresowy haracz za sam dokument. Teraz czekam niecierpliwie, aż ktoś odbierze mi świadectwo maturalne - bo przecież z czasem umysł już nie ten co w dniach matury i pewnie wszystkiego nie pamiętam... BTW: a może by tak ważne tylko przez 10 lat śluby? Jak po dziesięciu latach stara się znudzi to papier wygasa, nie przedłużamy, unikamy kosztów rozwodowych, podziałów majątków..?

No, ale miało być na poważnie, a ja sobie tutaj żarty stroję z tytanicznego wysiłku elit chcących poprawić mój status życiowy... :-)

To teraz na poważnie:
Żyjemy w XXI-szym wieku, technika dokonała niesamowitego postępu, zaś w systemie szkolenia kierowców jedyny postęp - to egzaminowanie "na komputerze" zamiast papieru. a przecież komputery coraz potężniejsze, ich zastosowania coraz szersze, przeglądając net możemy natknąć się na doskonale symulujące jazdę różnymi pojazdami programy czy wręcz "fizyczne" symulatory. Skoro udało się skonstruować maszyny, które szkolą pilotów i symulują ruch 3D, czemuż więc podobnie nie szkolimy kierowców..? I taniej ( w ostatecznym rozrachunku), i skuteczniej - bo w program wprowadzić można przeróżne warunki drogowe i rzadkie sytuacje, i bezpieczniej dla wszystkich - bo kursant nikogo nie naraża na szwank swoim zachowaniem na drodze, sam też jest bezpieczny. Rzecz jasna "tradycyjne" godziny do wyjeżdżenia na drodze należy pozostawić, bez tego ani rusz - niemniej chyba sami przyznacie, że szkoły jazdy POWINNY dysponować takim sprzętem. Koszta - tak, na pewno jakieś są, taki symulator (zwłaszcza wysokiej klasy) na pewno tani nie jest - ale z drugiej strony - jeśli nauczymy kogoś NAPRAWDĘ dobrze jeździć, a przy tym zachowywać się na drodze jak człowiek, a nie jak bydle za kierownicą - to może ostatecznie i koszta nauki i koszta społeczne spowodowane złymi nawykami za kierownicą będą niższe?

Swego czasu - zachwycony zabawką, jaką jest X-Box pomyślałem, że skoro dysponuję takim sprzętem, a do tego naprawdę nieźle oddającą rzeczywistość kierownicą - poszukam gry, która uczyłaby jeździć samochodem. Właśnie takiej, w której punktowane byłoby zgodne z przepisami, płynne, nie zagrażające innym poruszanie się po mieście na przykład... chciałem zakupić coś takiego dla mojego, rozpoczynającego "NAŚCIE" lat syna, aby w niedalekiej przyszłości był już obyty ze znakami, zasadami i ruchem drogowym. Przynajmniej trochę.
Jakież było moje zdziwienie, gdy po długich poszukiwaniach przekonałem się, że owszem - symulatory jazdy istnieją - ale tylko takie, w których "osiągnięciem" jest zepchnięcie kogoś z drogi, wyścig z policją, totalna demolka pojazdu i zranienie jak największej liczby postaci i zwierząt pojawiających się w grze. Ja tutaj nie protestuję przeciwko grom takim jak GTA - każdy się bawi jak lubi, dopóki nikogo "fizycznie" nie zrani - OK. Tyle tylko, że niegdyś funkcjonowało pojęcie "Gry edukacyjnej" - dziś, kiedy to właśnie edukacji tak bardzo potrzeba ( w każdej dziedzinie, ale mówimy tu o szkoleniu adeptów kierownicy) - gier takich ze świecą szukać...

Takie to moje przemyślenia, na zasadzie - jak "pomóc", a nie jak wyrzekać co jest źle.
Ostatnia aktualizacja: 07.01.2014 12:05:09
Dodano: 10 lat temu
Że niby gry miałyby podłoże dalszej edukacji urabiać? Nie, no to się nie uda :) Gra ma być grywalna, jedyne w miarę sensowne symulatory, które grywalnością prześcigają pasjansa to seria 18 Wheels of... itd. No, może przesadziłem. Są niezłe, ale nawet tam nie zatrzymujesz się na czerwonym by czasu i pędu nie tracić ;) A poważnie, podstawowym problemem jest niestety system. Gdyby większą wagę przykładało się do tego "kto uczy", byłoby znacznie skuteczniej. Teraz byle frajer zakłada na dach "L" i "uczy" młodzież opierając łokieć o ramę okna i podpierając telefon przy uchu. Wybitne jednostki, bo skupić się potrafią na rozmowie, paleniu, spaniu i piciu % w trakcie "jazdy" no i oczywiście wiedzę sumiennie przekazując. Dramat. Dzisiaj szkoły udostępniają auto do celów empirycznych. Nie uczą. Kursant musi mieć pewną pulę godzin, robi to i dzięki. Płaci za paliwo i tyleśmy się widzieli. Zgadzam się z Moniczkens. PORZĄDEK WŚRÓD INSTRUKTORÓW ZROBIĆ. Jedna ze szkół nauki jazdy kręcąca się po Pile dumnie wozi na swoich samochodach hasło "Lidera znasz, egzamin zdasz". No jak dla mnie dość dwuznaczne ;) Marketingowy strzał w kolano.
Dodano: 10 lat temu
Do neptun69: "Aktualnie instruktorzy nie bardzo potrafią jeździć, więc czego mogą nauczyć kursanta" popieram! Ostatnio gostek z "L" skasowałby mi moje autko, bo tak perfidnie ściął zakręt, że głowa mała... Szczerze te godziny do wyjeżdżenia to pic na wodę, fotomontaż. Wszystko idzie załatwić jak to bywa. :D
Dodano: 10 lat temu
Szkolenie szkoleniem a co z egaminem?
Opowiem śmieszną sytuację z mojego egzaminu podejście 3 zakończone sukcesem. Prawo jazdy zdawałam 9 late temu wówczas by zdać należało poprawnie wykonać rękaw i dwie wylosowane elementy oraz pokonać 20 minutową rundkę po mieście.
Egzaminator zaprosił wszystkich zdających do pokoju gdzie nakreśli zasady egzaminu i wylosował zestaw manewrowy. W miedzy czasie zapytał się nas czego nas uczono na kursie. Był w ogromnym szoku i pod wielkim wrażaniem kiedy powiedziałam że uczono mnie wyprzedzać - tak mu się ta odpowiedź spodobała że już miałam fory - powiedział że pierwsze słyszy żeby instruktorzy uczyli wyprzedzania!!!!

Placyk zadałam bezbłędnie w końcu nauczyłam się tego manewrowania miedzy pachołkami ale nie na ilość skrętów kierownicą ale tak po prostu na wyczucie z czego z sukcesem korzystam do dziś.

Jazda Po mieście to dopiero była zabawa ponieważ zrobiło się już późno kolo 15 a egzaminator chciał już chyba kończyć robotę. Moja jazda na pewno nie była zgodna z przepisami - raczej nazwałabym ją dynamiczną. W miedzy czasie rozmawialiśmy gdzie kończył liceum i różne takie dziwne tematy.

Na zakończenie dodam że było nas 12 osób a zdały tylko dwie :)


A teraz jak wygląda egzamin?
Dodano: 10 lat temu
Ostatnio też wieczorem jechałem za L-ką która z 3-4 żarówek świecących zwykle z tyłu przy włączonych światłach miała sprawną tylko jedną z prawej strony. Nie świecił nawet kogut "L". Porażka totalna :[
Dodano: 10 lat temu
Aktualnie instruktorzy nie bardzo potrafią jeździć, więc czego mogą nauczyć kursanta.
Nie potrafią ustawić się do lewoskrętu przy osi jezdni, Przy wjeździe na dwupas przecinają ciągłą linię i zjeżdżają od razu na prawy pas, Kierunkowskazy włączają dopiero na łuku a nie sygnalizują zamiaru skrętu, itd, itp. Kalectwo inwalidztwo drogowe.
Dodano: 10 lat temu
Ja uczyłem się w LOK-u. Przez samego kierownika byłem szkolony i uważam, że na dobre mi to wyszło.
Mój kolega ze szkoły, który mnie do LOK-u zaciągnął, uczył się u innego instruktora, z którym jeździł na zakupy i godziny mu leciały na czekaniu pod sklepem i nie tylko. Za to zdawał kilka razy.
Ja pomimo porządnej szkoły kierownika, muszę przyznać, że uczyłem się jeździć dopiero po odebraniu prawka.

Co zmienić?
Młodzież? Tylko jak ich nauczyć myśleć? Dzisiaj nie liczy się posiadana wiedza tylko papierek.
Mnie uczyli jak wjechać w kopertę, a kilka lat później już jakieś triki;koła max w prawo, kołek w tylnym trójkącie to koła w lewo, trochę do tyłu, delikatnie do przodu i stoisz.
A potem co? zmienili samochód na egzamin i kupa.
Komóreczki, gierki, słuchaweczki itp. chooy go obchodzi, przecież ma zielone światło (albo tylko przejście), a samochód ma się zatrzymać. Brak kultury i poszanowania innego człowieka.

Przed pewnym sklepem na I w Jankach, jakaś pani w ładnym służbowym samochodzie, wiek około 30-40 lat, cofa i cofa, druga się miota przy wózku, jechać do niej, nie jechać, jedna jedzie, druga cofa, to ta z wózkiem wraca, tamta mi prawie w drzwi wjeżdża. Gada przez komórkę, a moja żona mnie uspokaja, mówiąc, że poczekamy chwilę. A przed chwilą spieszyło nam się do dzieci. No i poczekaliśmy w miłej atmosferze. Kupiła to prawo jazdy, czy ukradła?

No i na zakończenie jakiś dziadzio w rozpadającym się trupie otrąbił mnie na ścieżce rowerowej na rowerze na zielonym świetle, zatrzymałem się, ale bał się za mną pogadać.

A jeszcze mi się jedna pipa przypomniała. Zaparkowała na ścieżce rowerowej pomiędzy jezdniami Wołoskiej - tu http://goo.gl/maps/bjoFK albo współrzędne 52.178463,21.002361.
Po truskawki przyjechała, jakim trzeba być debilem żeby tam postawić? Żeby było ciekawie, stała przodem do Galerii Mokotów (wschód) prawie przy krawężniku, zawróciła sobie na chodniku, wyjechała po przejściu,przecięła wszystkie 4 pasy w poprzek , wjechała z powrotem na chodnik, przejechała się chodnikiem, wyjechała na przystanek (Marynarska) i dalej w swoją stronę (zachód).

Widać, że każdy niezależnie od płci i wieku ma swoje racje. Taki chyba naród. Jak to zmienić?

Parkowanie to wielki problem, wyjechać zaparkowanym samochodem też, inni piszą, że znaków za dużo.
Każdy robi co chce, bo 'przecież to nikomu nie szkodzi' albo 'nikt nie widzi'.

Można pisać w nieskończoność, ale jak to się ma do nauki jazdy, na razie ludzie uczą się by zdać. Nie tylko prawko.
A potem jakoś to będzie. No i tak jakoś jest.
Dodano: 10 lat temu
Do luckyboy: Dokładnie tak jak piszesz. Chociaż znam jedną szkołę w stolicy, której cena za kurs kat. B jest na wysokim poziomie, jest w kiepskim miejscu a dokładnie to jest w domu, nie jest specjalnie reklamowana, często zdarza się że zaświadczenie nie jest wystawiane po 30h, a ludzie przychodzą. Co prawda nie jest ich dużo, ale na godne życie wystarcza. Więc jak widać się da...... Aaa no i mają symulator... Zrobiony samemu na bazie Fiata 126p. Ale nie komputerowy tylko manualny, jedziesz i ćwiczysz :-)
Dodano: 10 lat temu
Ja symulatorów jazdy używam codziennie, a są to: Forza 3 i 4, Grid 1 i 2 na dodatek razem z synem, bo każdy z nas ma swojego xboxa360. Brakuje mi tylko do kompletu posiadania PlayStation dla serii Gran Turismo. Doskonalę refleks, jazdę bokiem, palenie gumy, kręcenie bączków, łamanie wszelkich przepisów, a najbardziej wielokrotne przekraczanie dozwolonej prędkości. Dzięki doskonaleniu swych umiejętności w realnej jeździe codziennej, sprawnie wyprzedzam "na trzeciego", nawet ze słabego auta potrafię wydobyć całą dostępną moc, trąbię na lamusów, zajeżdżam im drogę i hamuję gdy wolno jadą lewym pasem, bo za 30km będą skręcać w lewo, straszę tych z komórkami w rękach wykonując nieoczekiwane i błyskawiczne manewry, jeżdżę slalomem notorycznie zmieniając pasy i tylko w terenie zabudowanym zgodnie z przepisami zwalniam do 120km/h ;-)

A tak na poważnie to wiele jest osób, które do prowadzenia auta po prostu się nie nadają i znam takich co są tego świadomi i tylko okazjonalnie wsiadają za kierownicę. Natomiast najbardziej boję się tych co nie mają świadomości iż są lamusami. Kolejna zmora to wykonywane dodatkowe czynności w czasie jazdy, które powodują korki i to, że prowadzenie auta ma 5 pozycję wśród priorytetów, co często kończy się takim opisem zdarzenia:

"Panie władzo to jego wina! Wyjechał mi znienacka przed auto zmieniając pas ruchu, ja całkowicie zaskoczona zaczęłam hamować ile miałam siły ale niestety nie udało się zatrzymać w porę i poza zniszczonym autem, kredką dźgnęłam się w oko, mam guza, bo uderzyłam głową w rozłożoną osłonę przeciwsłoneczną gdzie jest lusterko, ale to nie krew, to trzymany w ręku hod dog ze stacji benzynowej ketchupem mnie poplamił, a papieros poparzył mi udo żarem, natomiast trzymana w ręku kawa wylała się na mnie parząc dotkliwie krocze i wtedy wybuchająca poduszka powietrzna przykryła to wszystko gazetą przyłożoną do kierownicy. Niestety nie mogłam przez sprawcę od razu zadzwonić po pomoc, bo roztrzaskał mi się telefon trzymany ramieniem przy uchu i nie mogę znaleźć karty SIM, dlatego to on zadzwonił pierwszy ale to nie znaczy, że jestem winna..."
Dodano: 10 lat temu
... a no i niech prawko kosztuje ... niech kosztuje słono ale ta kasa niech idzie na faktycznie dobre szkolenie. Im więcej kasy na coś się wydaje wtedy bardziej się to coś szanuje. a kogo nie stać niech kupi miesięczny
Dodano: 10 lat temu
gra... moze euro truck 2 jedziesz duzym jestes bezpieczny. a tak na powaznie mysle ze kurs prawa jazdy to nie powinna byc tylko teoria wkuwana do dyńki na pałę jak wzory z matmy przed matura. Uważam że kurs powinien być długi i tak upierdliwy żeby ludzie docenili sam efekt na koniec. Niech się naród uczy nie tylko jak kręcić kółkiem i wrzucać biegi ale przed wszystkim myśleć co do czego i jakie z sobą ma zależności. Zamiast pachołków na placu dlaczego nie przygotować miejsca z armatką wodną aby pokazać i nauczyć jak pojazd zachowuje się w poślizgu (to tańsze niż symulator, a pewnie nie jeden WORD ma na tyle miejsca) itp itd. Obowiązkowo psychotesty, pokazywać drastyczne materiały z wypadków etc. Jak kogo omdli trudno ale niech wie jak wygląda ludź bez łba, ręki, tylka i czym grozi nieodpowiedzialność, brawura, głupota. Powinno się uczyć jazdy autostradą, jak się zachować przy większych prędkościach a nie tylko puszczać cielęta w korki z przekonania że jak pojedzie maks 20 km/h to się nie zabije tylko zderzak podrapie... Pomysłów można wymieniać wymieniać i wymieniać jednak jedno na co jest ciężko wpłynąć to na mentalność tego ciemnego narodu.
Nie pamiętam w którym z motoblogów tutaj ktoś wspomniał pojęcie "szofer" tak kiedyś to był ktoś ... teraz o większości można powiedzieć bele szoferzyna co potrafi otworzyć i zamknąć drzwi, uruchomić pojazd i zap przed siebie z klapami na oczach jak ślepa spłoszona kobyła nic wokół nie widząc. Takie moje zdanie
Dodano: 10 lat temu
Do luckyboy: Trudno nie zgodzić się z tym co piszesz... ale jak to zmienić?! Może prowadzić jakiś ranking osrodków szkoleniowych i eliminować te, które nauczyć nie potrafią? Nie wiem. Trudno wszystko regulować ustawami i przepisami, zaś na zdrowy rozsądek trudno tu liczyć (tak samo jest z handlem używanymi samochodami, każdy chce nówkę za złotówkę). Najgorsze jest to, że w innych krajach logiczny system szkolenia kierowców funkcjonuje (miałem okazję widzieć, jak wygląda to w Reichu), tylko u nas jakiś zaklęty krąg z którego nie potrafimy się wyrwać... a efekty są jakie są.
Dodano: 10 lat temu
Do And1WT: Z prawem jazdy u statystycznego Polaka jest jak z zakupem auta - byle było tanio :) Uczyłem na "L" przez 4 lata i w tym czasie zdążyłem sobie wyrobić opinię na temat kursantów. Ludzie nie mają pieniędzy na dodatkowe godziny doszkalające i chcą nauczyć się zdać egzamin przez 30h, ponosząc jak najmniejsze koszty, nie zwracając uwagi na to jak zostali wyszkoleni. Tak na prawdę liczba tych godzin dla mało kogo jest wystarczająca. Wprawdzie prawo umożliwia instruktorowi nie dopuszczenie takiej niedouczonej osoby do egzaminu państwowego po tych standardowych 30h, jednak nikt tego nie robi - skutkiem jest niska zdawalność. Szkoła która nie wystawiałaby po 30h zaświadczenia o ukończeniu szkolenia, upadłaby w miesiąc - nikt nie zapiszę się do ośrodka, gdzie "naciągają" na dodatkowe godziny :)

W taki oto sposób kursanci narzekają, że nie mogą zdać egzaminu, ponieważ nie chcą nauczyć się jeździć, a nie chcą uczyć się, bo nie mają pieniędzy.
Dodano: 10 lat temu
Do sgtka: Dzisiaj profesjonalne szkoły jazdy nie mogą udźwignąć siebie, a gdzie symulator jazdy...
Dodano: 10 lat temu
Taka dygresja:

Jak ma szkolenie kierowców wyglądać dobrze, fachowo, na specjalistycznym sprzęcie jak średnia cena kursu w stolicy wynosi ~1100 PLN albo i mniej. A jak ja zdawałem prawko w 1999 roku to płaciłem 800 PLN za 20h!!!
To jeden problem, a drugi problem to nas fantastycznie myślący rząd, który zamiast prowadzić mądre przepisy skierowane na bezpieczeństwo albo najlepiej na jakość szkolenia to wymyśla sobie PKK (Profil Kandydata na Kierowcę) z zupełnie nie sprawdzającym się systemem i programem.

Oby to kiedyś się skończyło
Dodano: 10 lat temu
Pewnie słabo szukałem ;-) ale to było chwilę temu, znalazłem wtedy "symulator jazdy 1", którego... nigdzie nie można było kupić :-)
A skoro takie programy są... to taki problem wykorzystać je w szkoleniu? Bo jakoś o tym nie słyszałem, a telewizor 46" + kierownica z pedałami do gier na początek by wystarczyły. Jestem tym bardziej pewien, że zbudowanie "profesjonalnego" symulatora jazdy, opartego o wnętrze i mechanizmy prawdziwego pojazdu nie jest już dzisiaj wydatkiem, którego PROFESJONALNA szkoła jazdy nie mogłaby udźwignąć.

Inna sprawa: poszukalem w necie komentarzy do tej "gry"... chyba do nauki jazdy nie za bardzo się nadaje... może lepiej poczekać na "symulator jazdy 10" aż poprawią błędy...
Dodano: 10 lat temu
Słabo szukałeś http://www.gry-online.pl/S016.asp?ID=15858
Dodano: 10 lat temu
A to, że widać czasem na filmiku jak ktoś (nie napiszę że kobieta - żeby nie było że się czepiam [rotfl] ) nie potrafi zaparkować, albo gdzieś się wciska i rysuje inne auto... to już problem tego osobnika i jego ubezpieczyciela. Za to być może wie co to znak A-7 a co to B-1. Życie to nie symulator i znajomość kodeksu na pamięć o każdej porze dnia i nocy...
Dodano: 10 lat temu
Do sgtka: "Nie da Ci Ojciec, nie da Ci Matka - tego co może dać Ci sąsiadka" Żaden symulator nie zastąpi jazdy po drogach. Nie mamy złych kierowców - mamy kierowców którzy nie boją się łamać przepisów. o jest problem - Za niskie kary i brak nieuchronności kary. A to że robię nie do końca dobrze jadąc przez wieś 90 km/h to ja wiem... tylko zazwyczaj 50/100 zł w dowodzie rejestracyjnym wystarcza...
Dodano: 10 lat temu
W sumie, technologia istnieje... http://www.youtube.com/watch?v=4GVfafGBAPU
Dodano: 10 lat temu
Do mrBean: Ale właśnie o to chodzi, że taki symulator pozwoli uniknąć długiego okresu szkolenia - bo w środku lata można kursantowi zapodać program zimowej nocy w Alpach. Szkoły jazdy mogłyby taki symulator bądź zakupić wspólnie (nie wiem jakie są koszta) bądź rozwinąć działalność z pożytkiem dla wszystkich - siebie, kursantów i innych uczestników ruchu. Niektóre zapewne by upadły... i to chyba lepiej dla nich i dla adeptów kierownicy.

Pozostaje jeszcze kwestia dostępności gier i oprogramowania, które znacznie pomogłoby kursantom w domach (mogliby używać własnych komputerów, konsol do gry itd) - czegoś takiego nie ma, a przecież mogłoby uczyć właściwego zachowania na drodze już od najmłodszych lat... i nie przesadzajmy, stworzenie takiego symulatora na domowy PC, Playstation czy X-Box to już nie są koszta...
Dodano: 10 lat temu
W Polsce będzie to wyglądać, że nasz "nierząd" narzuci coś tam odgórnie, przetarg na zrobienie sofru wygra jakiś tam Prokom, który zleci robotę studentom, a potem będzie się to wiecznie łatać. Soft będzie napisany pod jedynie słuszny sprzęt wybrany w kolejnym lipnym przetargu. Efektem będzie jedynie podwyżka cen kursów i egzaminów.

Inni dają sobie jakoś radę bez symulatorów, a my nie. "Polactwo" to już taka choroba, która toczy ten kraj i żadna technika tego nie zmieni.
Dodano: 10 lat temu
Nauka... nauka...
Pomysł z symulatorem jest bardzo dobry - o ile się produkuje/dystrybuuje taki sprzęt. Symulatory są strasznie drogimi urządzeniami. Zmuszenie szkół jazdy do posiadania takich - bądź co bądź - zabawek skutkowałoby zamknięciem wielu szkół jazdy i gwałtownym podniesieniem ceny kursów.
Kierowca, każdy kierowca, uczy się jeździć po zdaniu egzaminu. Nie mówię tutaj o nauce przeżycia na Naszych drogach, ale ogólnie o jeździe. Te kilka godzin za kierownicą z instruktorem są do oswojenia człowieka z maszyną. Człowiek uczy się zmieniać biegi, ruszać, hamować... ale w delikatnych sytuacjach drogowych - wszystko wolno i delikatnie. Egzamin podobnie. - aczkolwiek uważam, że bardzo dużo osób nie zdaje egzaminów zupełnie niepotrzebnie - przez widzimisię egzaminatora.

Kurs i egzamin powinien być tylko dla zapoznania człowieka z maszyną - jaką jest samochód. A jazda... tego uczymy się przez następne lata. I NIC tego nie zmieni. Chyba, że ktoś jest za tym, aby kurs trwał z 2 lata - 500 godzin - tak aby kursant mógł z instruktorem jeździć wiosną, latem w ostrym słońcu, jesienią gdy deszcze i liście na asfalcie, zimą jak jest śnieg na drodze... i drugi rok, aby sprawdzić czy nie zapomniał.... I egzamin podobnie... w 8 etapach. Noc/dzień + pory roku... obym nie doczekał takich czasów
Najnowsze blogi
Dodano: 1 dzień temu, przez darek-k
wycena z ubezpieczalni naprawa przewyższa wartość auta moja decyzja auto odkupuje po cenie rynkowej z przed uszkodzenia ubepieczyciel
1 komentarz
Dodano: 1 dzień temu, przez darek-k
wycena z ubezpieczalni naprawa przewyższa wartość auta moja decyzja auto odkupuje po cenie rynkowej z przed uszkodzenia ubepieczyciel
1 komentarz
Dodano: 8 dni temu, przez Egontar
Z wymianą filtra PP oraz porządkami po zimowymi w Jokerze wstrzymywał mnie nieszczelny układ klimatyzacji. Dlatego też zaraz po jego uszczelnieniu zabrałem się za porządki, a było co robić. ...
49 komentarzy
Marki społeczności
Aktualnie online
Szukaj znajomych
Login:
Miejscowość:
Województwo:
Opony letnie w oponeo.pl