Po roku w miarę bezproblemowej eksploatacji note'a musiałem udać się do salonu (u nas każda budka, gdzie sprzedaje i obsługuje się samochody nosi tę dumną nazwę). Pierwszy przegląd gwarancyjny odbył się, mechanicy odprawili swoje modły, na dowód otrzymałem plik wydruków i kwit do kasy. W szczegóły nie wnikam, od wielu lat przestałem pasjonować się praktycznymi aspektami serwisu i napraw (nagrzebałem się w tym w młodości). Zamiast więc patrzeć na ręce mechanikom zająłem się przeglądem oferty. Pierwsze kroki skierowałem do nowego note'a aby przekonać się, czy warto było w swoim czasie czekać na nowy model. Jak przypuszczałem, zakup starszej wersji był strzałem w dziesiątkę, w nowym tylko fotel kierowcy, a zwłaszcza jego regulacja jest lepszy. Reszta to niestety (lub dla mnie stety) zmiany na gorsze: pochylenie tylnej ściany nadwozia ogranicza pakowność, przesuwana kanapa występuje tylko jako płatna opcja, idiotyczne kierunkowskazy w lusterkach, a szczytem wszystkiego jest p.o. silnika trzycylindrowy agregacik. Porozmawiałem sobie chwilę z kierownikiem salonu, próbował mnie nawrócić na "nowoczesność" (cóż, taką ma pracę) i dzięki temu nastąpiła druga atrakcja wieczoru- przymierzyłem się do S-Crossa. Wnętrze jak dla mnie nawet zbyt obszerne ,fotel duży i b. wygodny (za to podłokietnik kierowcy niezbyt wygodny, ale przynajmniej nie utrudnia obsługi). Niektórym może przeszkadzać mała wysokość wnętrza (zwłaszcza w tym egzemplarzu, z opcjonalnym szklanym dachem). W czasie jazdy nieco zawiodłem się dynamiką pojazdu,jeszcze pogorszoną przez długą czwórkę i piątkę, przydałby się silnik 1,8-2,0 (wolnossący oczywiście, co jak do tej pory jest dobrą tradycją Suzuki). W czasie jazdy trochę irytuje wyświetlanie na tablicy (prostej i czytelnej) sugestii zmiany biegów przy obrotach, jakie w tych warunkach stosowałby tylko sadysta. Oferta samochodów osobowych tych dwóch, współdzielących salon firm (Nissan i Suzuki) na dzisiaj do mnie nie przemawia, najbliższym zakupem będzie, być może jimny.