Tutaj jesteś: Społeczność » Blogi » Blog auta Daewoo Lanos "Christine" » Moto Tour de Pologne







Prześlij sugestię
Wpis w blogu auta Daewoo Lanos
  • przebieg 157 301 km
  • rocznik 2001
  • silnik 1.6 i 16V
Dodano: 14 lat temu
Blog odwiedzono 819 razy
Data wydarzenia: 16.05.2010
Moto Tour de Pologne
Kategoria: podróż
Jakiś miesiąc temu dostałem od teścia i jego firmy „małe” zlecenie. „Artur, trzeba objechać kilka Avonów i zrobić przegląd systemów CCTV”. Hmm… spoko wycieczka, na ogół mam mało czasu jadę od czasu do czasu w tej sprawie do Lublina, teraz mam trochę urlopu, zona też. Zapowiada się niezła wycieczka i test Christine jako auta klasy GT. Załatwiłem w pracy 3 dni wolnego zona też i już się cieszymy na perspektywę wycieczki, po części „służbowej” ale jednak wycieczki.

11.05.2010. Kończymy pracę, wracamy do domu, szybkie ogarnięcie mieszkania, pakujemy bambetle, budzik na 3-cią rano i w kimę.

12.05.2010 nieszczęsna 3-cia rano, budzik wyje niemiłosiernie. Po głowie kołacze się myśl „co za kretyn ustawił budzik na tak wczesną porę” po chwili kopniak od żony „wstawaj, ustawiłeś to wstajemy”. Zaspany wynurzyłem się z sypialni, skręciłem do kuchni i jeszcze kawy nie zrobiłem, a już się ostro rozbudziłem. Zapomniałem wyłączyć filtra osmotycznego który przygotowuje mi wodę do akwarium morskiego. Butelka się przelała i zrobiło się spore jeziorko na środku kuchni. Całe szczęście posadzkę mamy szczelna sąsiada nie zalało. No tego jeszcze by brakowało. Zamiast się szykować do drogi, mop w rękę, wiadro i dawaj zbierać wodę. Godzina obsuwy z wyjazdem. Trudno. Chociaż woda na dolewki przygotowana i sąsiad nie zalany. Wyjazd słabo się zaczął, ale nie zrażeni. Torby w garść i pakujemy się do auta. Kluczyk w stacyjkę, Christine radośnie zagulgotała 6 garami – ruszamy, kierunek Gdynia. W bagażniku, torba z bagażem, 2 serwisówki, skrzynka z narzędziami do instalacji, trochę sprzętu CCTV, młotowiertarka, wkrętarka. Trochę klamotów jest, jak by nie patrzeć ciężkawo. Szportowe zawieszenie, nie przysiadło. Pierwsze kilometry. Nic nie obciera, zawias wybiera nierówności jak by autko było nie obciążone Czyli zgodnie z wyliczeniami. Jedziemy, mijamy Janki Christine połyka raźno kolejne kilometry, nie żałujemy gazu ale i nie przeginamy, nigdzie się nie spieszy, mamy czas. Do samego trójmiasta nic złego się nie działo, Christine wesoło sobie mruczała, z głośników leciał Dżem często kawałek „Harley mój”. I tak sobie jechaliśmy. W trójmieście, pakujemy się na obwodnicę i ognia do Gdyni. Zjazd lekko pod górkę ale nie wytracając pędu, wzniesienie i stoimy – korek ;/ . Automapa optymistycznie informuje „Za 2,5km zjedź w prawo, 4km do celu” 2,5km przejechaliśmy w półtorej godziny, zamiast na umówioną 10-tą dotarliśmy półtorej godziny później. Koniec roboty trochę po 16-tej. Kluczyk, Christine zamruczała na myśl o dalszej trasie, w mapę wbijam kolejny adres, kolejny cel – Bydgoszcz. Ale już za późno na jakieś działania, zatrzymujemy się w hotelu pod Bydgoszczą. Na 9:20 umówieni jesteśmy w następnym miejscu. Christine zaparkowana, jeszcze poklepać po lusterku na dobranoc i idziemy się rozgościć w hotelu. Parę spraw organizacyjnych. Policzyć wydatki paliwowe i uzupełnić wpisy z telefonu które dodawałem z telefonu o miejsca gdzie tankowałem.

13.05.2010 – w cenie hotelu było śniadanie, 7:30 pobudka rozbudzamy się powoli, nie musimy się spieszyć do celu nie daleko, i sporo czasu, na śniadanko napchać się na zaś. Jeszcze trochę posiedzieliśmy. Pakujemy się, faktur, kluczyk Christine niezawodna jak zwykle, zamruczała. Z gulgotem stada koni pod maską odjeżdżamy do miasta. Tu robota już szybka choć tez instalacja. Około 12-tej byliśmy już w drodze do Poznania. Poznań załatwiony błyskawicznie, jedziemy dalej, kierunek Wrocław. Może wylezie tu ze mnie warszawiak, albo ja jestem z byt prosty, ale nie ogarniam tamtejszych ulic, często tam bywam, mamy sporo znajomych we Wrocławiu i nic nie mam do kierowców stamtąd ani do mieszkańców, ale układ ulic mnie po prostu niszczy, nie mówiąc o korkach. Zawsze myślałem, że Warszawa to same korki. Teraz stwierdzam, że u nas to nawet ten ruch się odbywa jakoś. Pomijając to Automapa zaczęła dyktować jakieś dziwne wytyczne, typu „Skręć w prawo potem lekko w prawo następnie lekko w lewo potem bardziej w lewo”. Pomijając że lekko w prawo to jakiś łuczek na wprost. No jest jeszcze moje ulubione ‘jedź prosto” kiedy mam 3 uliczki jedna bardzo w prawo inna tez w prawo ale pod mniejszym kontem a inna ‘lekko w prawo” oczywiście obok są i w lewo. No i teraz które to jest te prosto ?! Lubię Wrocław ale poruszanie się po nim mnie niszczy. W końcu jak dotarliśmy na miejsce czyli na rynek zaparkowałem Chrisie i poszliśmy do roboty. Praca przebiegła bezboleśnie i po chwili byłem wolny. No do Gliwic już nie ma co się spieszyć bo obiekt już zamknięty. Przeparkowaliśmy Cristinę, poszliśmy rozejrzeć się po starym za jakimś miejscem obiadokolacji. Po obiedzie wyszło, że ani ja ani żona nie pamiętamy gdzie stoi Christine, to znaczy pamiętamy ale gubimy się bo każda uliczka jest podobna do tej na której zaparkowałem. Tak, zgubiłem Cristinę, złaziliśmy kilometry po okolicy zanim natrafiłem na Christine, przeszliśmy każdą uliczkę i drogą eliminacji trafiliśmy na właściwą. Ponad godzina kręcenia się w poszukiwaniu samochodu. Zanim ruszyliśmy do Gliwic jeszcze przejechaliśmy się po Wrocku w parę znajomych miejsc od tak sentymentalnie. Kierunek Gliwice a raczej jak się potem okazało okolice Gliwic tam gdzie mieliśmy nocleg. Cel Kleszczów wbity w mapę lecimy, droga mija szybko, z A4 dajemy na A1 z godnie z Automapą do samego końca A1 no coś mi tu już nie pasowało no ale zmęczony nie chce mi się myśleć polegamy na tym diabelskim urządzeniu. Zjazd z A1 Nie mam pojęcia gdzie się znaleźliśmy, ciemno mapa każe jechać to jedziemy w końcu droga się kończy, roboty drogowe, przypuszczam ze nas na knurów chciało wyprowadzić, Pojechaliśmy dalej, za jakimś tubylcem „może zna objazd” tubylec zjechał w bok obok znaku że ślepa uliczka ale po chwili wjechał na posesje, AM policzyła nową trasę, my praktycznie w środku lasu jedziemy dalej. Po biegnących meandrami uliczkach dotarliśmy do drogi na Rybnik, do Rybnika parę kilometrów, gaz się skończył benzyna już sięga rezerwy. Jedziemy do Rybnika się zatankować potem pomyślimy co dalej. Paliwa nabrane, reset licznika dziennego jedziemy dalej w poszukiwaniu Kleszczowa. Jedziemy zgodnie z wytycznymi AM. Bo takie dostaliśmy informacje w hotelu „Ustawcie Kleszczów w nawigacji i szukajcie hotelu Tawerna”. Jedziemy na rondku stację BP minęliśmy z lewej reki i zaraz za nią w lewo jak nas AM prowadzi miasto się kończy zaczyna się las jakiś a w każdym razie takie sprawiało wrażenie, no ale jedziemy mijamy roboty drogowe, ruch wahadłowy, 0 samochodów na drodze. Jedziemy nagle znak z informacja ze droga zamknięta. Wcześniej info o tym brak czy o jams objeździe. Zawracamy do Rybnika. Dajemy w inna drogę, jedziemy jest fajnie mapa krzyczy, że 10km prosto no to lecimy, jedne roboty drogowe ale droga się nie kończy. Jedzie się przyjemnie, osiedla się kończą, droga prosta na poboczach pusto, żadnych domów AM stwierdza „Jesteś u celu” po hamplach, na pobocze i telefon do hotelu. Bo to już nieźle porąbane jest. Pierwsze pytanie, „gdzie ten wasz hotel jest?”, „Musi pan ustawić w nawigacji Kleszczów i nas wypatrywać”, „no tak mam ustawione, jestem na miejscu ale tu nic niema”. „a ustawia pan Kleszczów, Gliwice”. Patrzę na AM, a tam oprócz Kleszczowa które ustawiłem jest jeszcze Kleszczów, Gliwice, a ja bardzo inteligentnie wybrałem Kleszczów Żory. Podziękowałem ustawiłem AM właściwie ta stwierdziła spokojnie „zawróć w lewo, 59km do celu” no ładnie sobie pomyślałem, żona cały czas prowadziła i dalej prowadzi. Jedziemy po, jedziemy za AM, gdzie karze tam sklecamy, droga na knurów, jedziemy przez las, całe szczęście zona nie gnała bo na drogę wylazły nam 3 sarny, no jak byśmy cieli do byśmy bydlaka chociaż jednego zdjęli. Ale właśnie, że przez las i ciemno to czujność na max i nie za szybko. Za chwile roboty drogowe, ruch wahadłowy. Od wcześniej wspomnianego skrętu na Knurów odjechaliśmy kilkanaście kilometrów żeby się dowiedzieć że droga zamknięta. Zawracamy, dojeżdżamy do skrętu. Choroba, była tablica że objazd nie zauważyłem jej. Jedziemy tak jak pokazuje tablica, AM upiera się żeby zawrócić, dojeżdżamy do stacji gdzie się tankowaliśmy. AM przelicza nowa trasę i już jedziemy w dobrym kierunku, kawał drogi bo to okazuje się 18 km za Gliwicami. Docieramy na miejsce około 1ej w nocy. Od tankowania zrobiliśmy ponad 100km zgodnie z licznikiem.

14.05.2010 – Do Gliwic na 10-tą, śniadanie, spakować się, kluczyk, Christine nuci swoją melodie, jedziemy do Gliwic, tu dotarliśmy bez kłopotów. Robota zrobiona kierunek Katowice. W Katowicach zanim znaleźliśmy lokal trochę się pokręciliśmy, spodek mijałem 3 razy. Tu też bez kłopotu. Za chwile robota skończona i po chwili byliśmy w drodze do Bielsko Białej. W sumie do samego końca nic już się więcej nie wydarzyło nadprogramowego. Po Bielsko Białej Został już jeden obiekt do załatwienia w Krakowie. Zmęczony byłem zasnąłem, okazało się że AM, żona prowadziła do Krakowa jakimiś lokalnymi krętymi drogami, fajnie było podobno ale długo. W Krakowie przywitał nas korek i „nalewacz” na stacji Shell, który kazał wysiąść z samochodu podczas tankowania gazu, i stwierdził, że uszczelkę przy wlewie mam zużytą i nieszczelną, no jakoś nikt do tond z tym nie miał problemów. Zatankował łaskawie, pakujemy się dalej w korek. Miasta nie znam więc słuchamy się znowu wyroczni czyli AM. Po przebrnięciu korka docieramy na miejsce. Żona parkuje, już przyzwyczajona do czujników parkowania, dotknęła śmietnika za nami podczas parkowania. Nie zadziałał lewy czujnik, nie wykrył przeszkody. Całe szczęście nic nie widać, nie ma obcierki ani nic, ale czujnik jak nie działał tak nie działa. Chyba po prostu się popsuł. Robota bez zakłóceń. Po wszystkim naprzeciwko wypatrzyliśmy fajna knajpkę obiad i wracamy do domu. Pakujemy się na A4 i Wracamy do domu. Po drodze parę tankowań i o dziwo uszczelka nie przepuszczała ani razu. W domu koniec trasy.

W sumie zrobiliśmy około 1804km, może nawet więcej. Christine spisała się na medal. W nagrodę kupie jej nowy filtr stożkowy. Trzeba ją umyć bo uświniła się w trasie.
Dodano: 13 lat temu
Kurcze, ale sprawozdanie, a Auto Świecie takiego nie znajdziesz ;)
Dodano: 13 lat temu
Arti,brawa dla Was(całej 3)
Pozdrawiam.
Dodano: 14 lat temu
Sporo się napracowałeś oraz Twoja "Christina" więć warta jest aby ją umyć.
Pozdrawiam.
Dodano: 14 lat temu
Niezły z Ciebie reporter.Pozdrawiam
Najnowsze blogi
Dodano: 8 dni temu, przez JacK
i 1/5 wygłuszenia maski wyjedzona a w zasadzie posiekana na kawałki. Przed dłuższym wyjazdem mam zasadę popatrzeć pod maskę sprawdzić olej, dolać płynu do spryskiwaczy itp. A tam widzę ...
15 komentarzy
Dodano: 10 dni temu, przez giernal
Kończąc w optymistycznym tonie ostatni wpis pochwaliłem zarówno stan techniczny samochodu, jak i umiejętności żony w prowadzeniu pojazdów. Życie niestety szybko ostudziło moje pozytywne ...
17 komentarzy
Dodano: 13 dni temu, przez Egontar
Możliwe mody w DS-5, z tych które chciałbym mieć u siebie. Oczywiście sam pewnie nie brałbym się za przeróbki, tylko kto to robi w Polsce? Poza tym gdzie to wszystko kupić, bo zdolnych ...
37 komentarzy
Marki społeczności
Szukaj znajomych
Login:
Miejscowość:
Województwo:
Opony letnie w oponeo.pl