Jak każdy zapaleniec motoryzacji, lubie dłubać bez celu przy swoim samochodzie (z kumplem i czteropakiem piwa). Taki był dzisiejszy dzień. Pogoda znośna; grunt, że nie pada.
- Pod maską czy pod samochodem?
Pada pytanie. Wybraliśmy silnik. Tradycyjnie najlepiej zacząć od czyszczenia filtru powietrza i pozbycia sie osadu oleju, posprawdzać i poprzecierac papierem ściernym świece, palec rozdzielacza w kopułce, posprawdzać wężyki i gaźnik. Wszystko było by okey gdyby nie pewien przykry wypadek z mojej strony. Otórz podczas zakładania sitka i dokręcania go, ułamała się jedna z tych wystających śrub. No nic, trzeba bedzie ją wyciągnąć, dokupić inna i wkręcić. Odpalanie i silnik jakoś dziwnie klekocze, a przecież powinien lepiej działać. Przeciez jedna ułamana śruba nie moze czekos takiego zrobić, chodź i tak mysli zostały przy sitku śrubie i filtrze powietrza. Tak się grzebało i główkowało, aż durnym pomysłem było sprawdzenie świec. I wiecie co? BINGO! Dwie świece były za słabo dokręcone. Bawiąc się bez celu pamiętajmy, że mozemy wyrządzić wiecej szkód niż pozytywnych zmian narobić w naszym samochodzie.