Kiedyś kolega Bartez zaoferował się,że wpełznie do mojej Cari i zamontuje tam filtr kabinowy,z którym ja długo walczyłem... Jakimś cudem mi się udało bez jego pomocy. Ale powiedziałem,że do niego pojadę,wiec nie namyślając się zbytnio powiedziałem żonce: Pierwszego jedziemy do Ustki. Protestów nie było,bo ona też lubi podróżować. Budzik o 5tej przerwał mój błogi sen i po 30 minutach już byliśmy w drodze. Droga przebiegła bez problemów w towarzystwie trzech TIRow zagadanych przez CB(pożyczone,bo mnie nie stac).Poprowadzili nas troszkę dłuższą drogą,ale z mniejszymi dziurkami
U Barteza zostaliśmy ugoszczeni bardzo miło za co im serdecznie DZIĘKUJEMY No muszę tu wspomnieć o herbacie... (już widze jak z Asią się śmiejecie). Herbata była kosior!!! Wypiłem tylko pół szklanki i już oczy ledwo mi się w orbitkach mieściły. No paliła ryja strasznie... Już się bałem,że nie będę mógł prowadzić po tym specyfikuale mogłem No a potem to już nad wodę Po kilku godzinach tem spędzonych powrót do domku.
Bilans wycieczki:
-lpg: 110 zl
-olej: minus 150 ml
-przepalonych żarówek podświetlenia konsoli cent: 1-2 szt
-komary i muchy na zderzaku: 173 szt
-awantury z żoną: 0
-kilomertry: około 730
-czas jazdy: ok 11 godzin(z nałymi przerwami na siku i papu)
-siku do morza: niezaliczone
-poznananie fajnych osoób: zaliczone
-fotek: bardzo dużo
-mandatów: 0(choć jeden śmietnik był bardzo podejrzany)
-liczba osób,która te wypociny przeczyta do końca: nieznana
-wspomnienia: bezcenne
A to kilka zdjęć: