Wszystko jest dobrze, gdy każdy z członków naszej póki co dwuosobowej rodziny (nie licząc kotopsa) ma swój własny bolid. Tak było do tej pory - ja VW Vento TDI, ona Seat Arosa SDI. Postanowiliśmy kupić jeden wspólny samochód, gdyż sytuacja nie wymuszała już na nas posiadania dwóch. Nasze dwa udało sprzedać się ekspresowo. Byliśmy pełni zdumienia. W każdym przypadku pierwsza oglądająca osoba zdecydowała się na zakup... I zaczął się szał! Trzeba coś kupić, bo bez auta ciężko. Auto miało spełniać kilka wymogów: Diesel, klimatyzacja, bezpieczny i stosunkowo pakowny (kotopies także lubi z nami podróżować). Właściwie byłoby bardzo prosto, gdybym sam decydował, ale... i tu zaczynają się schody! ONA absolutnie nie godzi się na Passata, Octavie, żadnego Mercedesa, no chyba, że A klasse, na co znowu ja się nie zgodziłem... i tak auto po aucie w końcu ustalamy, że BMW E46 320d Touring. Oglądamy kilka, wydajemy fortunę na sprawdzenie w serwisie i kupujemy nasz granatowy krążownik. Ona trochę narzeka na ciężko chodzącą skrzynie biegów (mało precyzyjna - chyba w 10 lat starszych VW chodzi skrzynia lepiej), do wielkości się przyzwyczaja, ma czujnik parkowania. Nie wiemy jeszcze, czy eksploatacja da nam mocno w kość... Na pewno tęsknimy za prostotą VW, ale znowu tu miękko i wygodnie.