Mam nadzieję, że wreszcie zakończył się najbardziej denerwujący mnie problem w samochodzie. Jako główne usterki awaryjności w moim egzemplarzu określiłem osprzęt silnika znajdujący się na pasku klinowym. Od początku się z nim coś działo. Najpierw padła pompa wspomagania (wymieniona). Później pojawiły się stuki na pompie wody (wymieniona). Następnie odezwał się alternator (naprawiony). Wszystkie te usterki miały miejsce w przeciągu pół roku od zakupu auta. Nie dane mi było jeździć długo bez odgłosów z pod maski. W grudniu 2009 znowu zaczęło coś świszczeć. Dla wykluczenia problemów z rozrządem ustaliliśmy, że po odłączeniu paska klinowego wszystko pracuje OK, więc jeździłem dalej. Przy wymianie rozrządu (w serwisie, lipiec 2010) mechanik stwierdził, że nic niepokojącego się tam nie dzieje. Po tej wizycie przestało piszczeć... na jeden dzień... Od tamtej pory zrobiłem ponad 25 000km (słuchają głośniej radia) aż do teraźniejszej zimy, gdy problem wyraźnie się nasilił. Nie wytrzymałem już nerwowo i pojechałem do swojego zaufanego mechanika. Podziwiam go za cierpliwość i zdolności manualne przy dobieraniu się do osprzętu silnika. Zna trochę moje auto i wstępnie założyliśmy, że jest to rolka napinacza. Okazało się, że oprócz tego odzywała się pompa wody, która była wymieniana 1,5 roku temu. Tym razem założono chyba najlepszą firmy Ruville. Rolka napinacza została zregenerowana. Efekt jak dla mnie piorunujący. Nic nie świszczy,a na kręcącym się pasku ustały szumy. Jak znowu coś usłyszę pod maską to następny wpis będzie już wulgarny...