Witam,
z okazji kilku dni wolnych przeglądałem dzisiaj zeszyt swojego auta, w którym mam zapisane wszystkie wymiany, rachunki etc w celu sprawdzenia co kwalifikuje się już do wymiany Znalazłem w nim papier który przypomniał mi o dość nieciekawej sytuacji jaka mnie spotkała. A dokładniej o KOLIZJI z PRALKĄ...
Więc od początku - był wieczór - godzina 22. Warunki do jazdy nie ciekawe - ciemno, zimno i obfite opady deszczu. Jako że człowiek nie spodziewa się pralki na drodze to prędkość też niestety nie była "przepisowa". Rzecz działa się na Alei Solidarności w Białymstoku - najruchliwsza ulica przechodząca obok osiedla Antoniuk - starego osiedla o silnie zakorzenionej kulturze dresiarskiej - często widać grupy mieszkańców przemieszczające się w strojach ludowych (dresy nike).
Sytuacja wyglądała tak - zza łuku nagle zobaczyłem coś białego stojącego na drodze - zmienić pasa nie dało rady, na wyhamowanie niestety też było już za późno więc wzięłem pralkę czołowo - aby uratować lampy. Było dużo huku i strachu ( u narzeczonej) całe szczęście mniej uszkodzeń. Pęknięty zderzak z przodu, wyrwany ze zderzaka dolot powietrza chłodzącego hamulce, kompletnie zdewastowany grill no i maska do lakierowania Napatoczył się patrol policji, wspominając że godzinę temu ktoś w tym samym miejscu uderzył w fotel stojący na jezdni I że ja miałem szczęście że niewiele się stało. No i że pralka poszła pod podwozie a nie na maskę / szybę. Spisali notatkę, ale od razu wspomnieli że to raczej "na pamiątkę" bo przecież pralka nie ma OC Zamiast pilnować tego miejsca i wyczaić co za kretyni wynoszą swój majątek na jezdnie, panowie policjanci radośnie wypisywali notatki. Efekt ich pracy załączam w zdjęciach poniżej