Cóż, jak zwykle, radość z jazdy moim 'niezawodnym' volkswagenem trwała dość krótko. Na szczęście w nieszczęściu, skończyło się na strachu. Jadąc wczoraj nad morze doszło do dziwnej sytuacji: po jakiś 30 km spokojnej jazdy nagle samochód stracił moc (tak, jakby pedał gazu przestał działać) i zaczął zwalniać. Redukcja też nic nie dała, po paru sekundach silnik zgasł, zapaliły się kontrolki na desce rozdzielczej. Zatrzymałem się na poboczu i odczekałem ok. 20 sekund. Po chwili samochód odpalił, ale ze strasznym oporem (nie mam tu na myśli rozrusznika, który swoją drogą był wymieniany w tamtym roku), tylko odpalenie i powolne wkręcenie się do ok. 1000 obrotów. Przez chwilę wahałem się, czy wrócić do domu, ale przez resztę podróży (240 km) auto sprawowało się dobrze. Czyżby pojawił się problem z ładowaniem? Jak myślicie? Wiem, co część z Was powie... stary wóz, albo jak dbasz tak masz. Tylko, że ja naprawdę robię przy nim co mogę! Od dziś chyba zacznę oszczędzać na Astrę II. Przez dwa lata jeździłem dość ostro Astrą I robiąc nią 23 tys. km i nie miałem z nią tylu problemów, co z Vento, którym zrobiłem dopiero 5,5 tys. przez 8 miesięcy, a jeżdżę nim dość spokojnie. Jeśli macie jakiś pomysł, piszcie! Pozdrawiam!