Z tejże racji, że Renatka poszła już w odstawkę jestem zmuszony jeździć Polonezem.
Nie było by w tym nic złego, aczkolwiek bardzo bym się cieszył i robiłbym to z niezwykłą przyjemnością, gdyby nie kilka rzeczy...
Kontynuacja poprzedniego wpisu.
Stary gaźnik przelewało. Zakupiłem nowy, po regeneracji. Został wymieniony, ustawiony. Samochód co prawda stał się troszkę zrywniejszy, ale wciąż nie jest to samo.
Spalanie rzędu 17-20 litrów na setkę. A powinno być 7-8, jak było wcześniej.
Opory toczenia? Przecież hamulce były nie dawno robione, a gdyby nawet i one to powodowały, byłoby to słychać, a felgi robiłyby się ciepłe. Nawet by się dymiło spod kół i syczało, jak to miałem wcześniej.
Świece i przewody WN były zmieniane na wiosnę, zaraz po zakupie auta. A od tej pory zrobiłem może ledwo 1000 km.
Ogólnie samochód zapala dobrze, nie dusi się. Czy to może być zapłon?
Z miejsca rusza bez problemu, mimo rozpędzenie go do setki zajmuje wieki, a wcześniej było o niebo lepiej.
Ciekawa rzecz: przy raptownym puszczeniu i przyduszeniu gazu do oporu (nawet na rozgrzanym silniku) przez chwilę dusi się.

Nie mam już pojęcia co to może być... Nikt nic nie wie, ja sam nie wiem co mam z tym robić. A chcę normalnie jeździć tym samochodem, jak wtedy kiedy go kupiłem.