Śmigam sobie autostradką na Wrocław, na zewnątrz lampa jak diabli (wtedy było 40 stopni), w autku przyjemny chłodek a tu nagle dmucha ciepłe powietrze. Myślę sobie no ładnie w takim momencie musiałaś paść hadro jedna Zajeżdżam do mojego mechaniora i mówię masz tu furkę i zrób tak, co by zimne leciało Myślałem, że tylko się freon skończył, jakież było moje zdziwienie jak zadzwonił mechanik i mówi, że kamyk wbił się w chłodnicę klimy i trzeba nową, a i jeszcze kompresor się poci na zielono, znaczy szczelności nie ma i też trzeba by go było przy okazji zrobić. A że akurat następnego dnia mieliśmy zaplanowany wylot na wakacje to mówię masz tu kluczyki ja wracam za dwa tygodnie, a ty w tym czasie uporaj się z tym ustrojstwem. Dwa tygodnie urlopiku w tropikach minęło jak 1 dzień, zachodzę do warsztatu pytam czy zrobione? Odp. brzmi: no jasne 1600zł się należy, pytam co tak dużo a mechanik mówi, że wszystkie ceny za części w tym aucie trzeba mnożyć razy dwa w porównaniu ze zwykłymi cywilami. No trudno, jak trzeba to trzeba, klima działać musi i kropka. Ps: dorzucam kilka fotek ale nie opisują tak szczegółowo naprawy jak to np. przy przeprowadzanych naprawach nieszczęsnego pasaciora. A i przy okazji na zbieżności kapsel był, bo ciężko znosi stan wspaniałych naszych dróg.