Stare samochody mają to do siebie, że ulegają naturalnemu procesowi degradacji. I choć Volvo po ponad 25 latach trzyma się nadal bardzo dzielnie, to kable wymagają już serwisowania.

Na początek wyglądało to niewinnie, z głównej wiązki przy silniku brakło izolacji na masach, które lekko zzieleniały. Po rozpruciu fabrycznej gumy okazało się, że do amputacji idzie kilka kabli na długości +/- 15cm. Nie tak źle, przy okazji wyszło, że kabel wtryskiwacza również pozbył się zabezpieczenia. Lutowanie i klajstrowanie zajęło prawie 2 godziny w dwie osoby. Szkoda, że nie miałem więcej czasu, bo przy okazji wyszło, że kable z czujnika ciśnienia oleju oraz z czujnika temperatury silnika również wymagają opieki. Dziś jak na złość pogoda się zepsuła... a tu przy mokrym silniku gorzej się robi.

A w piątek plan zrobienia licznika. Zębatka z VOD'a czeka na zamontowanie, ponieważ licznik kilometrów padł na 323605. Od razu będę miał wgląd w kontrolkę wskaźnika paliwa która wariuje i żyje własnym życiem. Zapewne sprawa zimnych lutów... byle do piątku